"Czujemy się jak na końcu łańcucha zależności finansowych. Nie mamy jakiegokolwiek przychodu. Nasi zleceniodawcy sami będą musieli się pozbierać, nie w głowie im koncerty" - podkreślają w rozmowie z RMF FM przedstawiciele branży eventowej. W Faktach RMF FM i na RMF24.pl sprawdzamy, jak skutki epidemii koronawirusa odczuwają przedstawiciele różnych zawodów.
Michał Dobrołowicz, RMF FM: Co z perspektywy pana firmy oznacza stan epidemii koronawirusa i odwołanie imprez masowych, koncertów etc.? Czy w jakikolwiek sposób mógł pan do tego przygotować się?
Jarosław Kaszyński, właściciel firmy Prosound, członek rady nadzorczej Polskiej Izby Techniki Estradowej: W większości naszą branżę tworzą mikroprzedsiębiorstwa. W nich jest wyspecjalizowana, wykwalifikowana kadra, która szkoli się, aby zawsze korzystać z najnowszych rozwiązań, trendów. Do tego dochodzi kwestia sprzętu: nagłośnienie, oświetlenie, scena, zadaszenia, konstrukcje, agregaty. To się samo nie zrobi. Działamy w tle, na co dzień nie widać nas, a jak nas widać to znaczy, że coś poszło nie tak.
Trzeba zdać sobie sprawę, że na koncert na przykład czteroosobowego zespołu pracuje kilkanaście osób. Zatrudniamy ludzi, dla których praca jest źródłem dochodu, ale przede wszystkim pasją. Oczywiście jest to też sposób utrzymania naszych rodzin. Traktuję to jak styl życia: zarwane noce, hotele, ciągłe zmiany miejsca.
To, co się stało to dla nas był grom z jasnego nieba, spadek z dnia na dzień o sto procent. Nie pięćdziesiąt, nie siedemdziesiąt, tylko sto. Nie można było się przygotować, no bo jak? Nawet jeśli by to było ogłoszone z większym wyprzedzeniem, to nic by to nie dało
W jaki sposób - na dziś - odczuł pan skutki epidemii? Czy musiał pan zmniejszyć wynagrodzenia, zwolnić pracowników?
Brak jakiegokolwiek przychodu. Jakiegokolwiek. Pustka. Nic. A na głowie są leasingi, kredyty, składki na ZUS, wypłaty. Poświęcamy resztki oszczędności na to. Ale przecież na długo to nie starczy. A w zasadzie takie oszczędności znikają prawie natychmiast.
Ilu pracowników zatrudnia pana firma?
Moją akurat tworzy sześć osób plus freelancerzy przy większych produkcjach.
Jakie są pana prognozy, z perspektywy pana branży? Co musiałoby się stać - na dziś, na końcówkę marca - żeby pan, jako właściciel firmy eventowej, był pozytywnie zaskoczony? Kiedy liczy pan na pierwszą - po przerwie - zorganizowaną znów imprezę? Jeszcze w czasie wakacji?
Ciężko cokolwiek prognozować. Wszystkim życzę jak najszybszego powrotu do normalności. Ale kto teraz myśli o jakichkolwiek imprezach, koncertach... Trzeba pamiętać, że jesteśmy na końcu łańcucha, na końcu zależności finansowych. Nasi zleceniodawcy sami będą musieli się pozbierać, nie w głowie im koncerty.
My naprawdę potrzebujemy wsparcia. Nie odroczenia, nie prolongaty. Prawdziwego wsparcia. Tu i teraz, bez biurokracji. Bez tego za niedługo nie będzie miał kto i czym obsłużyć koncertów, konferencji, dni miast, festiwali. Wszystko wróci do normalności, a dla nas roboty nie będzie jeszcze długo.
Czy dostaje pan sygnały od pana klientów, organizatorów koncertów, konferencji, jakie są ich plany związane z zaplanowanymi już eventami, kongresami, koncertami? Czy będą je odwoływać, szukać innych terminów?
Na razie jedyne sygnały jakie dostaję to odwoływanie coraz odleglejszych terminów. Jak telefon dzwoni to wiem, co za chwilę usłyszę. Nie wiem tylko, o jaki miesiąc chodzi. Życzę wszystkim zdrowia. I rychłego powrotu do normalności.