"Czterech najpoważniejszych kontrkandydatów ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy, powinno pilnie wystąpić wspólnie o przesunięcie terminu wyborów prezydenckich oraz o określenie warunków zawieszenia kampanii wyborczej" - uważa niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia. Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził natomiast, że przesłanki do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Podobnego zdania jest lider PO Bory Budka, który uważa, że odwlekanie jego ogłoszenia spowodowane jest jedynie niechęcią partii rządzącej do przesunięcia terminu wyborów prezydenckich.
"Władza powinna się zgodzić na przesunięcie terminu wyborów" - stwierdził Hołownia briefingu prasowym. Według niego, takie rozwiązanie otworzyłoby "pole do potrzebnego dzisiaj konsensualnego działania, załatwiania spraw związanych z najważniejszą rzeczą, która leży obecnie na stole". "Nie są nią wybory, a kryzys związany z panującą w kraju i na świecie epidemią" - powiedział Hołownia.
Jego zdaniem, takie działania pozwoliłyby m.in. uniknąć błędów w legislacji, wynikających z szybkiego procedowania ustaw związanych z sytuacją kryzysową. "Stoimy wszyscy dzisiaj przed wielką szansą na to, aby w obliczu zagrożenia, które mamy, przenieść polską politykę i dyskurs na solidarny i merytoryczny poziom" - stwierdził.
Hołownia ocenił również, że przeprowadzenie wolnych i sprawiedliwych wyborów 10 maja "staje się niemożliwe". "Do 10 kwietnia należy zgłosić 200 tys. członków Obwodowych Komisji Wyborczych" - zauważył. "Nie będziemy w stanie kadrowo podołać temu zadaniu" - stwierdził.
Wybory prezydenckie mają się odbyć 10 maja. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad połowy ważnie oddanych głosów, 24 maja odbędzie się druga tura wyborów.
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek zapytana przez PAP, czy w związku z epidemią koronawirusa planowane jest przesunięcie wyborów, odpowiedziała, że nie ma planów przesunięcia ich na inny termin, a data 10 maja b.r. jest niezagrożona. Zapewniła, że państwo dołoży wszelkich starań, by wybory odbyły się terminowo i z zachowaniem standardów bezpieczeństwa.
"Nikt rozsądny nie odważy się przeprowadzić wyborów w terminie, w którym może dojść do eskalacji epidemii" - mówił kandydat PSL na prezydenta Władysław Kosiniak-Kamysz, odnosząc się do propozycji przesunięcia terminu wyborów.
Kosiniak-Kamysz podkreślił, że "nikt rozsądny nie odważy się przeprowadzić wyborów w terminie, w którym może dojść do eskalacji epidemii". "Sam proces wyborczy, pójście do urn, złożenie komisji, zagrożenie dla setek tysięcy osób, które będą pracowały w komisjach będzie gigantyczny, i dla milionów Polaków, którzy by chcieli pójść zagłosować" - mówił.
Poinformował także, że do PSL przychodzą wiadomości od osób starszych, które są zaniepokojone, że nie będą mogły zagłosować, dlatego że podczas zagrożenia koronawirusem boją się wyjść z domu.
"Jeżeli wierzyć panu ministrowi Szumowskiemu, a my nie mamy podstaw, żeby mu nie wierzyć, bo zachowuje się bardzo racjonalnie w tej całej sytuacji, to szczyt zachorowań (nastąpi) za 2-3 tygodnie. I co? Opanujemy szczyt zachorowań i wróci kolejny szczyt zachorowań w związku z tym, że miliony Polaków pójdą do urn" - mówił Kosiniak-Kamysz
Szef ludowców powiedział, że "rządzący muszą pójść po rozum do głowy i przesunąć termin wyborów". "Nie ze względu na kandydatów, ze względu na bezpieczeństwo zdrowia i życia" - oświadczył. "Dziś walczymy z wirusem i to jest rzecz najważniejsza, a nie jakaś kampania" - ocenił.
"Stan klęski żywiołowej jest oczywisty a nie jest wprowadzany wyłącznie dlatego, że z przyczyn politycznych PiS-owi zależy na przeprowadzeniu wyborów prezydenckich, narażając zdrowie i życie osób, które będą brały udział w głosowaniu" - powiedział w czwartek lider PO Borys Budka.
Budka był pytany na briefingu prasowym po spotkaniu premiera Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami klubów parlamentarnych, jak ocenia to, że według rządu nie ma na razie powodów, by przekładać majowe wybory prezydenckie.
"Apeluję o niewykorzystywanie w sposób cyniczny sytuacji związanej z epidemią do prowadzenia jakiejkolwiek polityki. Przypomnę, że de facto mamy stan klęski żywiołowej. Proszę wyjść na ulicę, proszę zwrócić uwagę, ile lokali jest zamkniętych, ile przedsiębiorstw nie może pracować. Dzisiaj każdy, kto twierdzi, że nie mamy do czynienia ze stanem nadzwyczajnym, okłamuje Polaków" - stwierdził szef PO.
"Należy zadać publicznie to pytanie panu premierowi i panu prezydentowi, czy oni chcą igrać z życiem i zdrowiem obywateli tylko dlatego, że chwilowo w sondażach mają większe poparcie. To jest hipokryzja, cynizm i obłuda. Jeżeli ktoś dziś w nich twierdzi, że w Polsce nie ma stanu nadzwyczajnego, to niech zwróci uwagę na przepisy ustawy" - podkreślił Budka. Wskazywał na art. 3 ustawy o stanie klęski żywiołowej, który "definiuje, co to jest katastrofa naturalna i mówi, że choroba zakaźna jest jedną z przesłanek do wprowadzenia takiego stanu klęski żywiołowej".
Według niego "każdy normalny kraj przesuwa daty wyborów". "Dzisiaj widzimy, że daty wyborów nie chce przesuwać polski premier i polski prezydent, i jak na razie pan prezydent Putin, który mówi dokładnie takim samym językiem, że referendum konstytucyjne raczej się w Rosji odbędzie. Apelowałbym, żebyśmy szli drogą wyznaczoną przez kraje demokratyczne, które przesuwają daty wyborów a nie żebyśmy wzorce czerpali z Rosji" - powiedział Budka.
Jedyną możliwością przełożenia wyborów jest wprowadzenie w Polsce jednego z trzech stanów nadzwyczajnych: stanu wojennego, stanu wyjątkowego lub stanu klęski żywiołowej.
"Stan nadzwyczajny - np. stan wyjątkowy lub klęski żywiołowej - może być wprowadzony, gdy państwo przestanie normalnie funkcjonować" - powiedział szef KPRM Michał Dworczyk. Przypomniał, że stan nadzwyczajny pociąga za sobą poważne ograniczenie praw obywatelskich.
"W dzisiejszym obowiązującym porządku prawnym, wybory mogą być przesunięte w sytuacji wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Są trzy stany nadzwyczajne: stan klęski żywiołowej, stan wyjątkowy i stan wojenny. Żaden z tych trzech stanów nie jest dzisiaj uruchomiony, dlatego że te ustawy, które wprowadzają każdy z tych stanów, uruchamia się w sytuacjach takich, kiedy państwo nie może normalnie funkcjonować" - powiedział Dworczyk w czwartek na briefingu prasowym.
Przypomniał, że stan nadzwyczajny pociąga za sobą poważne ograniczenie praw obywatelskich. "My funkcjonujemy dzisiaj w oparciu o przyjętą w 2008 roku ustawę, której celem jest zwalczanie epidemii i chorób zakaźnych oraz o specustawę, którą niedawno przyjął parlament. W związku z tym dzisiaj nie ma przesłanek, żeby wprowadzać żaden ze stanów nadzwyczajnych. Dzisiaj nie ma przesłanek, żeby przesuwać termin wyborów" - oświadczył szef KPRM.
Pytany o kryteria, na podstawie których można podjąć decyzję o wprowadzenia stanu wyjątkowego, Dworczyk odpowiedział, że "państwo musiałoby przestać sobie radzić, funkcjonując w normalnym trybie". "Oczywiście, że mamy szereg ograniczeń i szereg utrudnień, ale nie chcemy wprowadzać żadnego stanu, który by ograniczał prawa obywateli" - wyjaśnił. "W tej chwili nie ma takich przesłanek" - ocenił szef KPRM.
Zgodnie z konstytucją w sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające, może zostać wprowadzony odpowiedni stan nadzwyczajny: stan wojenny, stan wyjątkowy lub stan klęski żywiołowej. Przepisy mówią, że w czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu.