Nowozelandzkie władze prowadzą dochodzenie w sprawie źródła pierwszych od ponad stu dni zakażeń koronawirusem. Doszło do nich mimo zamkniętych granic. Władze sanitarne podejrzewają, że wirus mógł się znajdować na mrożonych towarach sprowadzonych z zagranicy.
Śledztwo nowozelandzkich władz sanitarnych zostało wszczęte, gdy we wtorek w kraju wykryto pierwsze od 102 dni przypadki Covid-19. Czworo zakażonych to członkowie rodziny z Auckland - do infekcji doszło, mimo że żaden z członków rodziny nie przebywał za granicą. Nowozelandzkie granice są zamknięte dla obcokrajowców, a powracający do kraju mieszkańcy poddawani są przymusowej izolacji w specjalnych ośrodkach.
Jako źródło infekcji typowane są towary sprowadzane z zagranicy. Jedna z zakażonych osób pracuje bowiem w chłodni, a jak stwierdził minister zdrowia Ashley Bloomfield, wirus może przeżyć w niskich temperaturach "dość długi czas". Minister oznajmił, że trwają badania powierzchni w chłodni.
Choć eksperci Światowej Organizacji Zdrowia oceniają, że transmisja wirusa poprzez kontakt ze skażoną powierzchnią zdarza się rzadko, to nie jest to niemożliwe. W ostatnich dniach w Chinach wirusa wykryto na powierzchni opakowań mrożonych importowanych owoców morza. Badania wykazują też, że wirus może przeżyć na plastiku nawet trzy doby.
W środę w Nowej Zelandii zidentyfikowano ponadto kolejne cztery podejrzane zakażenia u osób mających kontakt z członkami rodziny. Ustalono też, że chorzy mieli kontakt z ok. 200 osobami, które zostaną poddane badaniom. W wyniku wykrycia nowych przypadków Covid-19, władze wprowadziły natychmiastowe restrykcje. W Auckland wprowadzono ograniczenia z trzecim stopniem zagrożenia epidemiologicznego (na cztery możliwe), a w reszcie kraju - drugim. Jednocześnie na drogach wyjazdowych największego miasta Nowej Zelandii ustawiono blokady.