Miłość rozkwita w Nowym Jorku, mimo kwarantanny. W każdym razie między Jeremy’m Cohenem a Tori Cignarellą. Zaczęło się od tego, że Jeremy zobaczył tańczącą na dachu budynki Tori. Przy pomocy drona wysłał jej swój numer telefonu. "Poczułem niesamowitą więź" – powiedział w rozmowie z magazynem "Time".
Jeremy Cohen mieszka w Nowym Jorku, jest fotografem. Teraz pokazał, jak "chodzi na randki" w czasie kwarantanny. Na krótkich filmach, jakie umieścił w internecie można zobaczyć, jak rozwija się jego znajomość z Tori Cignarellą. Zobaczył ją, gdy tańczyła na dachu sąsiedniego budynku, by wypełnić czas samoizolacji. Wcześniej nie miał okazji jej poznać, nigdy ze sobą nie zamienili ani słowa.
Zaintrygowany przy pomocy drona wysłał jej informację z numerem telefonu. Widać to dokładnie na filmie.
To był moment. Pomyślałam: Czy to dzieje się naprawdę? To było niesamowite - powiedziała Tori.
Po wymianie kilku SMS-ów nowi znajomi postanowili zjeść razem obiad - z powodu izolacji wymuszonej przez epidemię koronawirusa - każdy u siebie.
Jeremy nakrył do stołu na balkonie. Tori na dachu. Zasiedli każdy do swojego posiłku, rozwijając jednocześnie przez wideopołączenie.
Udało się. Nie będą wdawać się w szczegóły. Udało się, tyle mogę zdradzić - relacjonowała Tori.
Znajomość Jeremy’ego i Tori nabiera rozpędu.
Ich historia opisana w "Time" dodaje otuchy pozostałym mieszkańcom Nowego Jorku przebywającym na przymusowej kwarantannie.