Z 1809 do 2158 wzrosła we Włoszech w ciągu doby liczba zmarłych zakażonych koronawirusem - poinformowano na codziennej konferencji prasowej w siedzibie Obrony Cywilnej w Rzymie. W całym kraju zakażonych jest obecnie 23 tysiące osób. Farmakolog Silvio Garattini twierdzi, że przyszłym tygodniu we Włoszech można spodziewać się szczytu zarażeń. "Liczba infekcji sięgnie 30-40 tysięcy" - oznajmił.
Zachorowało od niedzieli następnych ponad 2400 ludzi. Dotychczas wyzdrowiało 2749 chorych; liczba ta wzrosła od niedzieli o 414. Ponad 1800 osób przebywa na oddziałach intensywnej terapii.
Łączna liczba potwierdzonych przypadków wirusa od początku kryzysu we Włoszech to prawie 28 tysięcy.
Rządowy komisarz do spraw kryzysu, szef Obrony Cywilnej Angelo Borrelli przyznał, że wciąż brakuje maseczek ochronnych. Zapowiedział, że wkrótce ruszy ich krajowa produkcja. Otrzymuję zgłoszenia od bardzo wielu firm, które deklarują gotowość ich produkcji - dodał Borrelli.
Profesor Franco Locatelli z krajowego Instytutu Zdrowia podczas konferencji prasowej podkreślił, że możliwe jest to, iż wirus będzie krążył przez kilka miesięcy. Ale nikt nie ma niepodważalnych danych, by powiedzieć, ile to będzie trwało - zastrzegł. Tak skomentował hipotezy przytaczane przez brytyjską prasę o tym, że koronawirus utrzyma się co najmniej przez rok.
Locatelli mówił również o tym, że wśród osób zmarłych nie ma nikogo poniżej 30. roku życia. Ponadto zwrócił uwagę na wyjątkową odporność dzieci na koronawirusa i dodał, że te nieliczne, u których go potwierdzono, nie mają żadnych objawów.
W przyszłym tygodniu oczekujemy we Włoszech szczytu zakażeń; realistyczne jest myślenie o 30-40 tysiącach przypadków. Wszystko zależy od nas, od naszej zdolności uniknięcia zakażeń - stwierdził założyciel Instytutu Badań Farmakologicznych w wywiadzie dla włoskiego Radia Capital.
Zaapelował o stosowanie się do zaleceń władz.
Obecny bilans koronawirusa we Włoszech to 2158 zmarłych i prawie 28 tysięcy potwierdzonych przypadków infekcji.