"Każda wojskowa prowokacja na granicy obu Korei skończy się konfliktem na pełną skalę i wojną nuklearną" - ostrzega Phenian i ogłasza "wchodzimy w stan wojny z Południem". Komunistyczna Korea zagroziła też zbombardowaniem amerykańskich baz wojskowych. Biały Dom oświadczył, że traktuje te informacje poważnie.
Stany Zjednoczone zapowiedziały, że udzielą pełnego wsparcia Korei Południowej, jeżeli dojdzie do jakiegokolwiek ataku ze strony Phenianu. Rzecznik Biura Bezpieczeństwa Narodowego oświadczył, że sprawa traktowana jest poważnie.
Przedstawiciele amerykańskiej administracji dodają, że komunistyczna Korea wiele razy już straszyła, używała wojennej retoryki i prowokowała, dlatego informacje podawane przez północnokoreańską agencję informacyjną są dokładne analizowane. Dane wywiadowcze nie wskazują na to, aby na terenie Korei Północnej zauważono wzmożone ruchy wojsk.
Mimo to przedstawiciele władz amerykańskich oświadczyli, że traktujemy informacje napływające z Korei Północnej poważnie. Wojenna retoryka jedynie pogłębia izolację tego kraju - oświadczył rzecznik Białego Domu Josh Earnest.
Także eksperci apelują o rozsądek i powstrzymanie emocji.
O decyzji komunistycznych władz w Phenianie poinformowała północnokoreańska agencja KCNA.
Zgodnie ze "wspólna decyzją rządu, rządzącej Partii Pracy Korei oraz innych organizacji", "wszystkie kwestie między oboma krajami mają być traktowane zgodnie z "protokołem wojennym". Armia, jak głosi komunikat agencji KCNA, czeka na kolejne rozkazy przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una.
Władze w Phenianie ostrzegły, że każda prowokacja w pobliżu lądowej i morskiej granicy z Koreą Południową doprowadzi do "konfliktu na szeroką skalę i wojny jądrowej". Ponownie zagroziły atakami na cele na kontynentalnym terytorium USA oraz na Hawajach i wyspie Guam, a także na amerykańskie bazy wojskowe w Korei Południowej.
Zachodnie agencje przypominają, że formalnie oba państwa koreańskie znajdują się w stanie wojny od 60 lat, gdyż po zakończenia konfliktu zbrojnego na Półwyspie Koreańskim w 1953 roku nie zawarły układu pokojowego. Ogłoszenie w sobotę "stanu wojny" z Koreą Południową oznacza jednak przejście Phenianu do kolejnej fazy eskalacji napięcia.
Już w nocy z czwartku na piątek Kim Dzong Un postawił siły zbrojne w stan alertu i ogłosił gotowość wojsk rakietowych do ataku na Koreę Południową i Stany Zjednoczone. Była to reakcja Phenianu na przelot nad Półwyspem Koreańskim dwóch amerykańskich bombowców strategicznych B-2.
Wcześniej, bo na początku marca, Phenian na znak protestu przeciwko ćwiczeniom wojskowym USA i Korei Południowej oraz rozszerzeniu sankcji ONZ ogłosił, że nie będzie więcej uznawał kończącego wojnę koreańską rozejmu z 1953 roku ani wszystkich pozostałych porozumień odprężeniowych z Seulem.