Kolejna groźba Korei Północnej w tym tygodniu. Komunistyczne władze znów ogłaszają postawienie w stan gotowości wojsk rakietowych i grożą zniszczeniem amerykańskich baz wojskowych.
To reakcja na przelot nad Półwyspem Koreańskim dwóch amerykańskich bombowców strategicznych B-2. Bombowce te patrolują region w ramach współpracy i ćwiczeń z Koreą Południową.
Armia Korei Południowej poinformowała, że zaobserwowała wzmożoną aktywność północnokoreańskich wojsk obsługujących rakiety średniego i dalekiego zasięgu. "W jednostkach rakietowych mobilizacja obowiązuje od 26 lutego, więc istnieje prawdopodobieństwo, że faktycznie wystrzelą" - podała agencja Yonhap.
W nocy przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un ogłosił gotowość północnokoreańskich wojsk rakietowych do ataku. Państwowa północnokoreańska agencja informacyjna KCNA podała, że Kim podpisał rozkazy podczas spotkania z najwyższymi dowódcami wojskowymi. Miał stwierdzić, że "w obecnej sytuacji nadszedł czas, by wyrównać rachunki z amerykańskimi imperialistami".
"Zatwierdził plan przygotowań technicznych dla rakiet strategicznych Koreańskiej Armii Ludowej, nakazując oczekiwanie na atak, aby mogły w dowolnej chwili uderzyć w kontynentalne USA, ich bazy wojskowe na terenie Pacyfiku, w tym na Hawajach, Guam i te w Korei Południowej" - poinformowała KCNA.
Na Waszyngtonie ta kolejna groźba nie zrobiła wrażenia. Pentagon potwierdza, że jest w stanie odeprzeć każdy atak.