W czeskiej Pradze rozpoczęły się kolejne międzyrządowe negocjacje dotyczące kryzysu wokół kopalni Turów. Polska strona nazywa te dyskusję "rozmową ostatniej szansy".
Rozmowy bazują na podstawie ugody, którą zaproponowała Praga. Dotyczy ona finansowej rekompensaty za straty środowiskowe, które po stronie czeskiej powoduje wydobycie w kopalni Turów.
Czesi żądają 50 mln euro, Polska jest się w stanie zgodzić nieco mniej. Rządowa delegacja, w skład której weszli wiceministrowie klimatu i spraw zagranicznych, chce postawić sprawę na ostrzu noża.
Południowi sąsiedzi mają dostać kilka dni na zaakceptowanie polskiej propozycji. Jeśli się nie zdecydują, rozmowy zostaną zerwane.
Według nieoficjalnych informacji Warszawa szacuje, czy większym obciążeniem byłaby wypłata Czechom rekompensaty, czy opłacenie kar nakładanych przez Komisję Europejską.
Polsce każdego dnia naliczane jest pół miliona euro grzywny za nierespektowanie decyzji unijnego Trybunału, który nakazał wstrzymanie wydobycia w Turowie.
Kopalnia i elektrownia Turów należą do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, będącej częścią PGE Polskiej Grupy Energetycznej. W 2020 roku minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka przedłużył koncesję na wydobywanie w Turowie węgla brunatnego na kolejne sześć lat, do 2026 roku.
Pod koniec lutego Czechy wniosły skargę przeciwko Polsce w sprawie rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów do Trybunału Sprawiedliwości UE wraz z wnioskiem o zastosowanie tzw. środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia. 21 maja TSUE przychylił się do wniosku Czech i nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni Turów do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia.
Polska wydobycia nie przerwała, a w konsekwencji w poniedziałek została zobowiązana przez TSUE do płacenia kary w wysokości 500 tysięcy euro dziennie.