Rosyjski ambasador w Syrii Aleksandr Kinszczak, przedstawiając listę celów lotnictwa rosyjskiego, oświadczył, że "z wyjątkiem może Wolnej Armii Syryjskiej" wszystkie formacje rebelianckie walczące w Syrii są "groźnymi organizacjami terrorystycznymi". Kinszczak potwierdził, że oprócz Państwa Islamskiego celem rosyjskich ataków jest również powiązany z Al-Kaidą syryjski Front Al-Nusra.
Jeśli chodzi o Państwo Islamskie i Front Al-Nusra, wszystko jest jasne. Obie organizacje zostały uznane za terrorystyczne przez Radę Bezpieczeństwa ONZ - powiedział dyplomata.
Skrytykował również podejmowane na Zachodzie próby przedstawiania tych formacji jako "rebeliantów". Zachód wrzuca je zazwyczaj do jednego worka umiarkowanej opozycji syryjskiej, zapominając, że w miarę zaostrzania się konfliktu w Syrii tzw. umiarkowane ugrupowania zostały doszczętnie rozbite bądź wchłonęły je radykalne siły islamistów - podkreślił.
Wśród najgroźniejszych formacji terrorystycznych w Syrii Kinszczak wymienił: oddziały tzw. Armii Islamu, będącej konfederacją 43 grup sunnickich islamistów, oraz Armię Lewantu, grupującą niegdysiejszych bojowników z Frontu Al-Nusra. Armia Islamu ma na sumieniu ostrzał z moździerzy dzielnic mieszkaniowych w Damaszku. Do Armii Lewantu przylgnęła zaś reputacja skrytobójców gotowych umoczyć ręce we krwi aż po łokcie - stwierdził.
Jako terrorystyczne ambasador zakwalifikował również działające w okolicach Aleppo oddziały Ahrar asz-Szam (Wolni Ludzie Lewantu). Na Zachodzie ta utworzona w 2011 roku grupa dżihadystów i salafitów cieszy się opinią umiarkowanej, ale z punktu widzenia rosyjskiego dyplomaty jest "ekstremizmem w czystej postaci", ponieważ weszła ostatnio w koalicję z Frontem Al-Nusra w ramach tzw. Armii Wyzwolenia (Dżaisz al-Fatah).
Od początku ataków lotniczych w Syrii strona rosyjska twierdziła, że mają one na celu likwidację formacji działających wyłącznie na obszarze kontrolowanym przez Państwo Islamskie i nie są wymierzone w syryjską opozycję. Po fali krytyki ze strony Zachodu, że ataki są prowadzone również na obszarze, gdzie nie ma dżihadystów, rosyjska dyplomacja - jak zauważa agencja AFP - skorygowała narrację i obecnie podważa istnienie "umiarkowanych grup rebeliantów".
(edbie)