Amerykański Departament Stanu poinformował, że ewakuował część personelu dyplomatycznego z ambasady w Bejrucie. Nasz korespondent Paweł Żuchowski donosi zza Oceanu, że Waszyngton przestrzega przed możliwymi atakami na Amerykanów w Libanie oraz Turcji. Tymczasem Rosja wysyła na Morze Śródziemne kolejne okręty wojenne.
USA potwierdzają, że ewakuacja części personelu ambasady w Bejrucie i rodzin pracowników miała związek z obawami o ich bezpieczeństwo w czasie, gdy władze USA rozważają interwencję zbrojną w sąsiedniej Syrii.
Amerykańska administracja zaapelowała też do obywateli USA, by zrezygnowali z podróży do Libanu. Departament Stanu zastrzegł także by Amerykanie, którzy nie muszą, nie podróżowali do Turcji. Podkreślono by wyjazdy do tego kraju ograniczono do niezbędnego minimum.
Agencja Associated Press przypomina, że krok ten amerykańskie władze rozważały od ubiegłego tygodnia, gdy prezydent Barack Obama ogłosił, że USA mogą dokonać zbrojnej interwencji na cele syryjskiego reżimu w odpowiedzi na śmierć ponad 1400 osób w ataku chemicznym przeprowadzonym - według wywiadu USA - przez rządową armię.
Resort ocenił w komunikacie, że "w Libanie w dalszym ciągu istnieje możliwość gwałtownego wzrostu przemocy".
"W razie wybuchu przemocy libański rząd nie byłby w stanie ochronić swych obywateli i osób odwiedzających ten kraj. Z niewielkim uprzedzeniem albo w ogóle bez uprzedzenia może zostać zakłócony dostęp do granic, lotnisk, dróg i portów" - podkreślono.
Wskazano również na to, że w niektórych częściach kraju - m.in. na południu Bejrutu i niektórych obszarach na wschodzie i południu Libanu - obecni są liczni bojownicy radykalnego ruchu szyickiego Hezbollahu.
Rosja ostrzegła Stany Zjednoczone przed ryzykiem związanym z ewentualnym atakiem na magazyny broni chemicznej w Syrii.
"Przestrzegamy władze amerykańskie i ich sojuszników przed uderzeniami na terenie chemicznych składów i w ich okolicach" - głosi komunikat, w którym rosyjskie MSZ ocenia, że ataki byłyby "niebezpiecznym punktem zwrotnym" w kryzysie syryjskim. Mogłyby spowodować "uwolnienie wysoce toksycznych substancji z konsekwencjami dla ludności cywilnej i środowiska".
Rosja wysyła na Morze Śródziemne okręt desantowy "Nikołaj Filczenkow". Według anonimowego przedstawiciela marynarki wojennej, okręt ten "zawinie do Noworosyjska, gdzie weźmie na pokład ładunek specjalny i uda się na wyznaczony akwen pełnienia służby we wschodniej części Morza Śródziemnego".
Interfax nie podał żadnych dalszych szczegółów tej sprawy, a ministerstwo obrony Rosji odmówiło na razie jej skomentowania.
Jak poinformowały w czwartek rosyjskie media, w kierunku Morza Śródziemnego zmierza już krążownik rakietowy "Moskwa", który ma tam dotrzeć 17 września. W czwartek przez Dardanele wyszły na Morze Śródziemne duże okręty desantowe "Nowoczerkask" i "Mińsk" oraz okręt rozpoznania elektronicznego "Priazowje".
(j.)