Amerykański lotniskowiec Abraham Lincoln oraz towarzysząca mu grupa niszczycieli dotarła na Bliski Wschód. Jednostka, wyposażona w myśliwce F-35C i F/A-18, jest już drugim lotniskowcem w regionie. Ma odstraszyć Iran od ataku na Izrael.

Lotniskowiec Abraham Lincoln jest już na obszarze naszej odpowiedzialności - przekazało amerykańskie Dowództwo Centralne (CENTCOM) w nocy ze środy na czwartek. Dowództwo odpowiada za działania amerykańskich sił zbrojnych na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej.

W regionie znajduje się już lotniskowiec Theodore Roosevelt. Wojsko zapowiadało wcześniej, że jednostka zostanie zastąpiona przez Abrahama Lincolna, ale nie określono kiedy dokładnie się to stanie.

Amerykanie wysłali na Bliski Wschód także dodatkowy okręt podwodny, wyposażony w 154 pociski manewrujące Tomahawk. Jednostka dotarła już na miejsce. Co więcej, dwa tygodnie temu do jednego z bliskowschodnich państw przyleciały samoloty F-22. To jedne z najbardziej zaawansowanych amerykańskich myśliwców, są używane wyłącznie przez siły powietrzne USA.

Stany Zjednoczone wzmocniły swoją obecność w regionie po zapowiedziach Iranu i libańskiego Hezbollahu, że zemszczą się za ataki z końca lipca, przeprowadzone przez Izrael lub przypisywane temu państwu. USA zapowiedziały, że pomogą Izraelowi w odparciu ewentualnego odwetu.

Jednocześnie Waszyngton rozpoczął kampanię dyplomatyczną mającą zniechęcić Teheran do odpowiedzi i załagodzić napięcia w całym regionie. Iran został ostrzeżony, że jego atak spotka się z poważnymi konsekwencjami. USA naciskają też na zawieszenie broni w Strefie Gazy, co według niektórych źródeł jest warunkiem odstąpienia Iranu od uderzenia na Izrael.

Jak na razie wydaje się, że Iran został odstraszony tym pokazem siły i ruchami amerykańskich wojsk w regionie - napisał w czwartek dziennik "Washington Post". Gazeta zaznaczyła jednak, że według amerykańskich urzędników Teheran zachęca Hezbollah, by jego siły zaatakowały Izrael.