Władze Izraela kontynuują politykę, której efektem są kolejne niepowodzenia w osiągnięciu zawieszenia broni z Hamasem. Nie powiodły się także próby uwolnienia zakładników. W Izraelu narasta frustracja, która w niedzielę przerodziła się w masowe protesty. W Jerozolimie, Tel Awiwie i innych miastach na ulice wyszło w niedzielę około pół miliona osób, by zaprotestować przeciwko decyzjom gabinetu Benjamina Netanjahu.
Tłumy domagały się, aby premier Beniamin Netanjahu zaczął robić więcej, aby uwolnić pozostałych 101 zakładników. Według szacunków izraelskich urzędników około jedna trzecia zakładników przetrzymywanych przez Hamas już nie żyje.
W Jerozolimie protestujący zablokowali ulice i demonstrowali przed domem premiera. Zdjęcia lotnicze pokazały główną autostradę Tel Awiwu wypełnioną protestującymi trzymającymi flagi i zdjęcia zabitych zakładników.
Policja izraelska użyła armatek wodnych, a media w kraju informują o 29 zatrzymanych demonstrantach.
W niedzielę do Izraela przetransportowano ciała 6 zakładników zamordowanych przez Hamas i wydobytych przez wojsko w tunelach pod Rafah. Rzecznik izraelskiego resortu zdrowia poinformował, że badania kryminalistyczne dowodzą, iż zakładnicy zostali zabici "strzałami z bliskiej odległości" kilkadziesiąt godzin przed wkroczeniem w rejon wojsk.
Tymczasem Benjamin Netanjahu chce wykorzystać śmierć obywateli do przedłużenia konfliktu. Premier zapowiedział, że mordercy zostaną odnalezieni i ukarani. Ktokolwiek morduje zakładników, nie chce porozumienia - powiedział, stawiając znak zapytania przy wielotygodniowych wysiłkach mających na celu doprowadzenie do rozejmu między stronami konfliktu na Bliskim Wschodzie.
Hamas winą za śmierć obarcza właśnie Netanjahu, który odmówił podpisania umowy o wstrzymaniu walk. Izraelczycy powinni wybrać między premierem i umową - przekazał agencji Reutera wysoki rangą przedstawiciel palestyńskiej organizacji.
Przewodniczący izraelskiej federacji związków zawodowych Arnon Bar-David wezwał do strajku generalnego w poniedziałek. Bar-Dawid uważa, że to jedyny sposób, by zmusić rząd do podpisania umowy. Lotnisko Ben Guriona, czyli główny węzeł transportu lotniczego w Izraelu, będzie zamknięte od wczesnych godzin porannych.
Rośnie również polityczna presja na Netanjahu. Minister obrony Joaw Gallant wezwał do zawarcia porozumienia, a lider opozycji Ja’ir Lapid wezwał wszystkich do przyłączenia się do demonstracji w Tel Awiwie. Komplikuje się także pozycja Izraela na scenie międzynarodowej, bo jedną z sześciu zabitych zakładniczek była 23-letnia Amerykanka pochodzenia izraelskiego.
Prezydent USA Joe Biden powiedział w komentarzu do tych wydarzeń, że jest "zdruzgotany i oburzony". Chociaż Biden odpowiedzialnością obarczył jednoznacznie Hamas, można podejrzewać, że nieudolność i upór Netanjahu powoduje, że i w Waszyngtonie cierpliwość powoli się kończy.
Rozpaczliwą próbę powstrzymania demonstracji podjął minister finansów kraju Becalel Smotricz, który wystąpił do prokurator generalnej Gali Baharaw-Miary o wydanie zakazów strajku.
Sześciu zakładników sprowadzonych w niedzielę "zostało zamordowanych w ciągu ostatnich kilku dni, po przeżyciu prawie 11 miesięcy znęcania się, tortur i głodu w niewoli Hamasu. Opóźnienie w podpisaniu umowy doprowadziło do ich śmierci i śmierci wielu innych zakładników" - czytamy w komunikacie organizacji Forum Rodzin Zakładników, która zaapelowała do Netanjahu o wzięcie odpowiedzialności za tragedie.
Rodzina jednego z zabitych odmówiła rozmowy z premierem, który chciał osobiście "wyrazić głęboki smutek". Zamiast tego bliscy Izraelczyka porwanego przez Hamas zaapelowali o przyłączenie się do protestów.
"Wyjdźcie na ulice i zablokujcie kraj, dopóki wszyscy nie wrócą. Nadal można ich uratować" - napisano na platformie X.