Ostatniego ataku sił izraelskich na Iran nie wolno ani lekceważyć, ani wyolbrzymiać - oświadczył najwyższy przywódca duchowo-polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei. Dziennik "Jerusalem Post" napisał w sobotę, że w izraelskim ataku na Iran wzięło udział ponad 100 samolotów. Według mediów celem nalotów był m.in. system obrony powietrznej przy lotnisku w Teheranie i tajna baza wojskowa Parczin.
Zło popełnione przez reżim syjonistyczny dwie noce temu nie powinno być ani lekceważone, ani wyolbrzymiane - powiedział najwyższy przywódca duchowo-polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei, cytowany przez agencję IRNA.
Ajatollah dodał, że Izraelowi trzeba pokazać siłę Iranu, a o sposobie powinni zdecydować przedstawiciele władz.
Armia izraelska poinformowała, że przeprowadziła w nocy z piątku na sobotę "precyzyjne i ukierunkowane" uderzenia w kilku regionach Iranu. Przekazano, że zaatakowano ok. 20 celów militarnych, w tym fabryki dronów i rakiet balistycznych, systemy obrony powietrznej i inne obiekty wojskowe.
Był to odwet za ataki na Izrael z 1 października, gdy Iran wystrzelił w kierunku tego kraju około 200 pocisków balistycznych.
Sobotni atak powietrzny na obiekty wojskowe w Iranie był precyzyjny; osiągnęliśmy dzięki niemu wszystkie wyznaczone cele - oznajmił premier Izraela Benjamin Netanjahu.
Iran zaatakował Izrael setkami pocisków balistycznych i atak ten skończył się fiaskiem. Obiecaliśmy wtedy, że zareagujemy mocno i w sobotę o świcie spełniliśmy tę obietnicę. Siły powietrzne zaatakowały Iran i uderzyły w irańskie obiekty obronne i produkujące rakiety używane przeciw nam - powiedział Netanjahu.
Dziennik "Jerusalem Post" napisał w sobotę, że w izraelskim ataku na Iran wzięło udział ponad 100 samolotów, w tym myśliwce F-35. Celem nalotów był m.in. system obrony powietrznej przy lotnisku w Teheranie i tajna baza wojskowa Parczin - dodał dziennik "New York Times".
Jak przekazała izraelska armia, w operacji, w ramach której zaatakowano cele oddalone o ok. 1600 km od Izraela, wzięło udział kilkadziesiąt samolotów, w tym myśliwców, tankowców powietrznych oraz maszyn rozpoznawczych.
Wojsko potwierdziło, że trwające około czterech godzin naloty przebiegały w kilku fazach. Według mediów pierwszą z nich był atak na systemy obrony powietrznej. Jeszcze przed nim izraelskie lotnictwo uderzyło w radary obrony powietrznej w Syrii - dodał "Jerusalem Post".
Izrael zaatakował m.in. system obrony powietrznej S-300 strzegący międzynarodowego portu lotniczego w Teheranie - poinformował "NYT" za źródłami w irańskiej Gwardii Rewolucyjnej. Uderzono też w co najmniej trzy bazy rakietowe tej formacji, a izraelskie drony zaatakowały tajną bazę wojskową Parczin na przedmieściach Teheranu - dodała nowojorska gazeta.
Według portalu Times of Israel celem ataku na kompleks Parczin był obiekt związany z produkcją rakiet balistycznych. Irańskie władze przekazały, że w Parczin uderzył jeden dron, a pozostałe zostały zestrzelone. Serwis zacytował również media z Arabii Saudyjskiej, które poinformowały o całkowitym zniszczeniu jednej z fabryk związanych z produkcją rakiet balistycznych. Nie podano lokalizacji zakładu, ale według saudyjskiego portalu Elaph fabryka została zniszczona, a jej odbudowa potrwa co najmniej dwa lata. Dodano, że w zakładzie produkowano paliwo do pocisków, które Iran wykorzystał do zaatakowania Izraela 1 października.
Władze Iranu przekazały, że naloty objęły cele w Teheranie, a także w dwóch południowo-zachodnich prowincjach przy granicy z Irakiem - Ilamie i Chuzestanie. Dodano, że obrona powietrzna przechwyciła część pocisków, ale na niektórych obszarach odnotowano "ograniczone szkody". Irańska armia poinformowała później, że w atakach uszkodzono jedynie systemy radarowe. Według irańskich mediów w izraelskich nalotach zginęły cztery osoby.
Przedstawiciele władz Iranu minimalizują skalę ataków Izraela. Doniesienia, jakoby w ataku wzięło udział 100 izraelskich samolotów wojskowych, to całkowite kłamstwo - powiedział jeden z urzędników, cytowany przez półoficjalną agencję prasową Tasnim.
Władze w Teheranie przekazały też, że izraelskie samoloty uderzyły na cele w Iranie z terytorium Iraku i nie przekroczyły irańskiej przestrzeni powietrznej.
Wszystkie źródła potwierdzają, że izraelskie ataki nie objęły obiektów nuklearnych Iranu oraz tych związanych z przemysłem wydobywczym. Prezydent USA Joe Biden ostrzegał wcześniej Izrael, by nie uderzał w te cele, obawiając się, że doprowadzi to do jeszcze większej eskalacji w regionie.
Według mediów premier Izraela Benjamin Netanjahu miał już wcześniej przekazać Amerykanom, że atak obejmie tylko obiekty militarne. Biuro Netanjahu wydało w sobotę wieczorem oświadczenie, w którym zaznaczono, że cele ataku wyznaczono, kierując się interesem narodowym Izraela. Dodano, że doniesienia o ograniczeniu ich pod amerykańską presją są "całkowicie fałszywe".
Szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafael Grossi potwierdził w sobotę, że irańskie instalacje nuklearne nie ucierpiały w izraelskich atakach.
Po izraelskim ataku irańskie ministerstwo spraw zagranicznych podkreśliło w komunikacie, że Iran uważa, iż "ma prawo i obowiązek bronić się przed aktami agresji z zewnątrz" zgodnie z artykułem 51. Karty Narodów Zjednoczonych. Rząd w Teheranie nie zapowiedział jednak natychmiastowej odpowiedzi.
Izrael przekazał, że jest przygotowany na możliwy odwet Iranu, ale ostrzegł Teheran, że taki atak spotka się z kolejną odpowiedzią.