Społeczność międzynarodowa wzywa Iran, by przerwał cykl wymiany ognia z Izraelem. Niestety, wydaje się to mało prawdopodobne. Teheran już oznajmił, że "ma prawo i obowiązek bronić się" po tym, gdy Izrael w nocy z piątku na sobotę dokonał ograniczonego uderzenia odwetowego. Równocześnie pojawiają się spekulacje, że nocny odwet sił izraelskich był jedynie preludium do czegoś znacznie bardziej niszczycielskiego.

Mamy do czynienia z militarnym starciem i to prawdopodobnie jednym z dziwniejszych w historii. Cała potyczka przebiega według schematu: salwy rakiet i dronów wystrzeliwane są w kierunku wroga, potem następuje apel, by na atak nie odpowiadać. Ale żadna ze stron konfliktu, ambicjonalnie i politycznie nie może sobie pozwolić na brak odpowiedzi. Tak prawdopodobnie będzie i tym razem.

Izrael ostrzegł Iran w co uderzy, a w co nie

Przed atakiem Izrael miał ostrzec Iran - informuje portal Axios.

 Izrael przekazał stosowne informacje przez strony trzecie, w tym ministerstwo spraw zagranicznych Holandii. Izrael uprzedził Irańczyków ogólnie, co zaatakuje, a czego nie zaatakuje - podaje jedno ze źródeł serwisu.

Jak przekazało dwóch informatorów portalu, Izrael ostrzegł także, że jeśli Iran odpowie na to uderzenie, to dojdzie do kolejnych ataków, które będą silniejsze. Tel Awiw miał też zaapelować, by Teheran nie próbował dokonać odwetu.

Wszyscy proszą: Skończcie

Stany Zjednoczone wezwały w sobotę Iran do zaprzestania ataków na Izrael, aby zakończyć eskalację przemocy na Bliskim Wschodzie. 

Apelujemy do Iranu o zaprzestanie ataków na Izrael, aby cykl przemocy został przerwany bez kolejnych eskalacji - oznajmił rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. USA podkreśla też, że nie brały udziału w przygotowaniach do izraelskiej operacji.

Wielka Brytania również zwróciła się do Teheranu: Jest dla mnie jasne, że Izrael ma prawo bronić się przed irańską agresją. Równie jasne jest, że musimy unikać dalszej eskalacji w regionie i wzywam wszystkie strony do zachowania powściągliwości. Iran nie powinien odpowiadać. Będziemy kontynuować współpracę z sojusznikami w celu deeskalacji sytuacji w całym regionie - przekazał premier kraju Keir Starmer.

Również Niemcy wtrącili swoje trzy grosze. "Mój przekaz do Iranu jest jasny: nie możemy kontynuować (...) eskalacji. To musi skończyć się teraz, aby była szansa na pokój na Bliskim Wschodzie" - napisał Olaf Scholz na portalu X.

Kanclerz zaznaczył, że Izrael zaatakował przede wszystkim obiekty wojskowe Iranu, aby ograniczyć ofiary wśród ludności cywilnej. Według niego stanowi to szansę na deeskalację.

Izraelski odwet został także potępiony przez kraje arabskie - Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Iran i Izrael nie skończą

Przez długie tygodnie urzędnicy USA negocjowali z Izraelem skalę odwetu na Iranie. W mediach pojawiały się kolejne hipotezy, dotyczące tego, jak bardzo Izrael zrani swojego wroga - czy będzie to uderzenie w gospodarkę i główne instalacje przemysłu naftowego Teheranu, czy może nawet atak na obiekty związane z irańskim programem nuklearnym.

Wiele wskazuje na to, że w trzech falach nalotów izraelska armia uderzyła na 20 obiektów militarnych. Celowano w składy amunicji, systemy rakiet ziemia-powietrze i inne instalacje wojskowe, które Teheran wykorzystywał do wcześniejszych ataków na Izrael. Słowem - najczarniejsze scenariusze, dotyczące wywołującego gwałtowną eskalację uderzenia, nie sprawdziły się.

To jednak nie oznacza, że do żadnej eskalacji nie dojdzie. Eksperci już zastanawiają się, co było powodem tak ograniczonego ataku Izraela. Możliwości jest oczywiście bez liku, ale spośród nich, na czoło wysuwają się dwie koncepcje. Po pierwsze, być może po raz pierwszy od 7 października 2023 roku Benjamin Netanjahu posłuchał przedstawicieli administracji Joe Bidena, którzy namawiali do ograniczenia ataku. To byłaby dobra wiadomość. Jest też jednak wiadomość zła - Izrael może bowiem przygotowywać atak znacznie bardziej niszczycielski i tylko czeka na prowokację Iranu.

Czym Iran może uderzyć na Izrael?

Według Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych w Londynie (IISS) irańskie siły powietrzne liczą 37000 żołnierzy. Międzynarodowe sankcje w dużej mierze odcięły jednak Iran od dostępu do najnowocześniejszego sprzętu wojskowego, skazując je na modele starsze.

Iran dysponuje zaledwie kilkudziesięcioma sprawnymi samolotami szturmowymi, wliczając w to modele amerykańskie zakupione jeszcze przed rewolucją islamską w 1979 roku.

Znacznie lepiej prezentują się natomiast siły rakietowe i dronowe Teheranu. Mówimy tu o tysiącach bezzałogowców typu kamikadze i prawdopodobnym arsenale liczącym 3,5 tys. rakiet ziemia-ziemia, w tym takich, które zdolne są do przenoszenia półtonowych głowic.

Zmarnowana szansa?

Politycy izraelscy bez ogródek przyznawali tuż po irańskim ataku z 1 października, że stworzył on jedyną w swoim rodzaju okazję na zdemolowanie głównego wroga w regionie. Były premier Izraela Naftali Bennet w wypowiedzi dla CNN wprost wezwał do ataku na irańskie instalacje programu nuklearnego, stwierdzając, że "ten moment jest okazją, która zdarza się raz na 50 lat". A ta wypowiedź była jedną z wielu wzywających do podjęcia poważnych kroków wobec Teheranu.

Szyki Izraelowi pokrzyżował niewątpliwie wyciek dokumentów, dotyczących przygotowań do ataku. Przedstawiciele IDF przyznawali potem, że w związku z "nieautoryzowanym udostępnieniem" część planów uderzenia na Iran musiała zostać zmieniona.

Jest natomiast bardzo wątpliwe, by poddawany politycznej presji wewnątrz kraju Benjamin Netanjahu zdecydował się wykonać aż tak głęboki ukłon w stronę Amerykanów. Oczywiście, premier Izraela musiał kalkulować, że sprzeciw wobec nacisków Waszyngtonu będzie go kosztował w przyszłości, gdy wybory prezydenckie w USA wygra jednak Kamala Harris. To nie zmienia jednak faktu, że wektor polityki, którą Netanjahu prowadzi, skierowany jest do wewnątrz i skupiony na utrzymywaniu poparcia wśród bardziej konserwatywnych Żydów. Nie na pielęgnowaniu partnerstwa strategicznego ze Stanami Zjednoczonymi, które utrzyma się niezależnie od okoliczności.

Tymczasem z Iranu dochodzą pomruki, które zwiastują nadchodzącą burzę. Chociaż Teheran twierdzi, że nie odnotował znaczących zniszczeń po nocnym ataku Izraela, półoficjalna irańska agencja informacyjna zapowiedziała już "proporcjonalną reakcję". Izrael nie zmarnuje kolejnej "szansy".