Najprawdopodobniej w środę na powierzchnię wydostaną się pierwsi górnicy, uwięzieni pod ziemią w kopalni złota i miedzi w Chile. Spod ziemi będą wyjeżdżać pojedynczo specjalną windą. Kilka tysięcy ludzi świętuje już sukces akcji ratowniczej w "Obozie Nadzieja" na terenie kopalni.
Specjalna kamera będzie śledziła każdy kurs "windy", czyli kapsuły o średnicy 66 centymetrów, na głębokość 622 metrów i z powrotem, wydrążonym przez maszynę wiertniczą pionowym szybem. Nie można wykluczyć niespodzianek w postaci obluzowania się kamieni w ścianach szybu. Na wszelki wypadek nadal pracuje przy wierceniu drugiego, "alternatywnego" szybu ratunkowego gigantyczna naftowa wieża wiertnicza, która otworzyła już szyb o głębokości 415 metrów.
W "Obozie Nadzieja" jest już 130 ekip telewizyjnych i dziennikarskich z całego świata. Czekają na powrót na powierzchnię 33 bohaterskich górników, którzy wytrzymali pod ziemią ponad dwa miesiące. Każdy z nich otrzymał już obcisły kombinezon uszyty na jego miarę, aby łatwiej zmieścił się w kapsule "windy" oraz specjalne ciemne okulary chroniące przed uszkodzeniem wzroku odzwyczajonego od światła.
Po wyjeździe na górę każdy z uratowanych będzie mógł spędzić parę minut z dwoma wybranymi osobami z rodziny, po czym zajmie się nim personel medyczny. Górnicy w lepszym stanie fizycznym będą mogli po wstępnym badaniu pozostać jeszcze trochę czasu z rodzinami w specjalnie przygotowanej sali.
Następnie wszyscy uratowani zostaną przewiezieni śmigłowcami na 48-godzinną obserwację do szpitala w odległym o ponad 120 kilometrów Copiapo.
Wiadomo też, w jakiej kolejności górnicy zostaną wydobyci. Najpierw warunki podróży w kapsule na górę z "pieczary" znajdującej się na głębokości 622 metrów sprawdzą najzręczniejsi. Po nich "winda", czyli kapsuła o średnicy niespełna 66 centymetrów, będzie zabierać chorych i najsłabszych fizycznie.
Na końcu przyjdzie kolej na tych, którzy najlepiej znieśli fizycznie przeszło dwumiesięczny pobyt na dole. Ostatni wyjedzie na górę sztygar Luis Urzua.