Reprezentacja Polski koszykarzy pokonała w Berlinie Ukrainę 94:86 (24:21, 18:24, 27:22, 25:19) w 1/8 finału i awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Rywalem w walce o półfinał będzie obrońca tytułu Słowenia. "Tworzymy historię polskiej koszykówki. Wynik z tego Eurobasketu zostanie na całe życie" - powiedział po meczu trener biało-czerwonych Igor Milicic.

Biało-czerwoni z trzeciego miejsca w tabeli grupie D (bilans 3-2) awansowali do 1/8 finału. Ukraina miała identyczny bilans, ale zajęła drugą lokatę w grupie C.

Polska awansowała do ćwierćfinału mistrzostw Europy po raz pierwszy od 1997 roku. Wówczas w walce o półfinał uległa w Barcelonie Grecji 62:72. 

Trener Igor Milicic rozpoczął mecz stałą turniejową piątką z dwoma doświadczonymi 35-latkami, Aaronem Celem i A.J. Slaughterem oraz kapitanem Mateuszem Ponitką, Michałem Sokołowskim i Aleksandrem Balcerowskim.

Po pierwszych akcjach biało-czerwoni prowadzili 5:0, ale rywale doprowadzili do remisu 7:7. Znakomicie dysponowany Slaughter w rzutach z dystansu (w pierwszej kwarcie trafił trzy razy) oraz aktywny Balcerowski trzymali na swoich barkach ofensywę, zaś w defensywie walczyli jak zwykle Ponitka i Sokołowski, który utrudniał skutecznie grę liderowi Ukraińców Swiatosławowi Mychajlukowi - mający średnio w meczach Eurobasketu 18 punktów koszykarz Toronto Raptors do przerwy zdobył tylko dwa punkty.

Po kolejnym rzucie Slaughtera Polska miała najwyższą przewagę 22:16, ale podopieczni trenera Ainarsa Bagatskisa, który jako zawodnik grał w polskiej lidze w Bytomiu i Pruszkowie (ma dwa brązowe medale MP), nie zrażeni takim obrotem sprawy realizowali swój plan. Twardo bronili na obwodzie i pilnowali Ponitki. Kapitan reprezentacji w pierwszej połowie trafił tylko jeden z ośmiu rzutów z gry i nawet po minięciu obrońców i wejściu pod kosz piłka wykręcała się pechowo z obręczy.

W drugiej części rywale zyskali przewagę dzięki kontratakom, a także rzutom z dystansu - w tym elemencie szczególnie groźny był Wiaczesław Bobrow, który trafił trzykrotnie zza linii 6,75 m. Po jego akcji Ukraina objęła najwyższe w spotkaniu prowadzenie 44:37 na dwie i pół minuty przed końcem tej kwarty. Kolejna "trójka" naturalizowanego amerykańskiego rozgrywającego pozwoliła na zmniejszenie strat do przerwy - Ukraina prowadziła tylko 45:42.

Po przerwie Polacy ograniczyli kontrataki rywali, ale nadal mieli kłopoty pod koszem, gdzie wysocy zawodnicy trenera Bagatskisa - Łeń, Artem Pustowyj i Herun stanowili istotne zagrożenie. W 25. minucie Ukraina ponownie miała siedem punktów więcej od Polski (59:52).

Biało-czerwoni nie rezygnowali jednak z agresywnej defensywy, także na obwodzie, czym ograniczyli rzuty z dystansu rywali. Kapitan Ponitka raz za razem nie bał się wchodzić pod kosz między silnych fizycznie Ukraińców i nawet jeśli piłka wykręcała się z kosza, to na straży byli jego koledzy, m.in. 21-letni Balcerowski, którzy dobili kilka rzutów. Do remisu 59:59 doprowadził Sokołowski rzutem zza linii 6,75 m, chwilę później Aleksander Dziewa zdobył trzy punkty (akcja dwa plus jeden) i Polska prowadziła 62:59.

Po 30 minutach przewaga zespołu trenera Milicica wynosiła dwa punkty (69:67) i o wszystkim decydowała czwarta kwarta. W niej biało-czerwoni zagrali twardo w obronie, wydzierali piłki Ukraińcom, którzy nie mieli pomysłu na zmianę takiego obrotu spraw na parkiecie.

Polakom, tak jak na początku spotkania, zaczęły też wpadać rzuty zza linii 6,75 m. Po takich trafieniach Sokołowskiego i Ponitki Polska uzyskała najwyższe prowadzenie w meczu 87:79 na 3 minuty i 49 sekund przed końcem czwartej kwarty.

W kolejnych minutach biało-czerwoni stracili jednak - na szczęście na moment - zimną krew. Piąty faul i to w ofensywie popełnił Balcerowski. Polacy długo rozgrywali akcje, dużo kozłowali i pod naciskiem Ukraińców w ostatnich sekundach oddawali niecelne rzuty. Na 90 sekund przed końcem rywale zmniejszyli straty do trzech punktów 84:87 i trener Milicic musiał wziąć czas, by ustawić ostatnie akcje, a przede wszystkim ostudzić głowy i obniżyć emocje swoich zawodników.

Na 68 sekund przed końcową syreną Mychajluk trafił obydwa wolne i biało-czerwoni prowadzili tylko 88:86. Ukraińcy szybko chcieli doprowadzić do remisu, ale ich rzuty z dystansu były niecelne. Polacy, także każdy z rezerwowych wchodzący na parkiet, walczyli o każdą piłkę i metr parkietu, poświęcając swoje łokcie, kolana, a nawet głowy (Sokołowski zderzył się właśnie głową z rywalem).

Slaughter nie pomylił się przy rzutach wolnych, a Sokołowski miał kluczową zbiórkę, po której był faulowany. Wykorzystał jeden z dwóch wolnych i na 21 sekund Polska prowadziła 91:86. Sokołowski zdobył jeszcze punkty z kontrataku i dołożył rzut wolny, czym przypieczętował sukces zespołu trenera Milicica. Koszykarze cieszyli się szaleńczo na środku boiska, a polscy kibice fetowali sukces  na trybunach.

Polacy wygrali zbiórki 42:38, w czym największa zasługa Ponitki - kapitan miał dziewięć zebranych piłek (drugi w tej klasyfikacji był Dziewa - siedem), sześć asyst i 22 punkty. Slaughter do 24 pkt dołożył pięć zbiórek i cztery asysty.

Polska - Ukraina 94:86 (24:21, 18:24, 27:22, 25:19)

Polska: A.J. Slaughter 24, Mateusz Ponitka 22, Aleksander Balcerowski 14, Michał Sokołowski 13, Jakub Garbacz 6, Aleksander Dziewa 5, Michał Michalak 4, Aaron Cel 4, Jakub Schenk 2, Dominik Olejniczak 0, Jarosław Zyskowski 0, Łukasz Kolenda 0;

Ukraina: Wiaczesław Bobrow 15, Artem Pustowyj 13, Issuf Sanon 13, Swiatosław Mychajluk 13, Iwan Tkaczenko 10, Ołeksij Łeń 9, Bogdan Blizniuk 7, Wołodymyr Herun 3, Denys Łukaszow 2, Ilja Sidorow 2, Witali Zotow 0;

"Tworzymy historię polskiej koszykówki"

To dla mnie bardzo emocjonalny moment. Jesteśmy bardzo dumni z awansu. Niewielu w nas wierzyło. Teraz pokazaliśmy, że polscy gracze są więcej warci niż się mówi. Jesteśmy w ósemce czołowych drużyn kontynentu. Tworzymy historię polskiej koszykówki. Wynik z tego Eurobasketu zostanie na całe życie - powiedział po meczu trener biało-czerwonych Igor Milicic.

Mamy naprawdę mocne charaktery w naszej drużynie. Mamy liderów, którzy pokazują nam drogę. Mateusz Ponitka, A.J. Staughter, Michał Sokołowski są równi zawodnikom, którzy są w innych reprezentacjach. Zawsze wierzę w pracę zawodników, sztabu trenerskiego i medycznego wykonaną na zgrupowaniach. Na pewno jako jedna z niewielu osób wierzyłem i wielokrotnie powtarzałem, że jesteśmy w stanie osiągnąć coś wielkiego. Z czasem dokładaliśmy tylko kolejne elementy, żeby się stawać coraz lepszymi jako drużyna. Przekształciliśmy jakość w siłę. Możemy być dumni z tego, co osiągnęliśmy - podkreślał szkoleniowiec.

Pokazałem wielkie emocje po meczu, bo to było ciężkie dla nas spotkanie. Każdy chce przecież awansu do ćwierćfinału. Każdy dał coś drużynie, walczył do końca. To piękne, szczególnie dla mnie osobiście. Sześć miesięcy temu byłem w “ciemnym miejscu". Teraz mamy sukces na Eurobaskecie i robimy postępy. Nikt w nas nie wierzył, nikt nie wierzył we mnie. Teraz udowodniliśmy, że potrafimy - analizował kapitan reprezentacji Polski Mateusz Ponitka. Chcemy pozostać skromni, nie chcemy być gwiazdami mediów. Jesteśmy drużyną koszykówki, to sport zespołowy. Wygrywamy jako zespół, nie jako indywidualności. Chcemy ciągle pozostać drużyną. Ja jako kapitan zrobię wszystko, aby tak się stało - obiecał.