Władze w Moskwie w prowokacyjny sposób odmawiają współpracy z francuskim rządem w sprawie walki z rosyjskimi kibolami. Alarm w tej sprawie podnoszą nadsekwańskie media.
Paryscy komentatorzy oskarżają rosyjskie władze o to, że - w przeciwieństwie np. do brytyjskiego rządu - odmówiły zatrzymania na swoim terytorium najgroźniejszych kiboli. Później nie powiadomiły władz w Paryżu, ze niektórzy z wydalonych z Francji rosyjskich pseudokibiców znowu opuścili ojczyznę i powrócili na Euro 2016. Dzisiaj ważyć się będą losy jednego z tych ostatnich - szefa rosyjskiego związku kibiców Aleksandra Szprygina, który został aresztowany wczoraj w Tuluzie. Jeżeli udowodniony zostanie mu udział we wcześniejszych starciach w Marsylii, to może on zostać skazany na kare więzienia i dostać zakaz pobytu we Francji.
Szprygin został wydalony z Francji w sobotę, wraz z 19 innymi rosyjskimi kibicami. Wszyscy oni byli podejrzani o wszczęcie awantur w związku z rozegranym w Marsylii meczem piłkarskim mistrzostw Europy między Rosją a Anglią.
Mężczyzna przez cały poniedziałek zamieszczał na Twitterze wpisy sugerujące, że znajduję się przed lub na Stadium de Toulouse, gdzie o godzinie 21.00 rozpocząć się miało spotkanie "Sbornej" z Walią. Nie jest jasne w jaki sposób, mimo zakazu, przedostał się on na terytorium Francji.
Szprygin, który brał udział w awanturach także podczas poprzednich mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce i na Ukrainie zapowiadał swój powrót nad Sekwanę jeszcze w dniu deportacji.
(mn)