Żaden mecz w fazie grupowej piłkarskich mistrzostw Europy nie budzi takiego zainteresowania w Wielkiej Brytanii jak piątkowe starcie Anglii i Szkocji na Wembley. Obie reprezentacje spotkają się po raz 115. w historii, ale pierwszy raz od 25 lat w turnieju rangi mistrzowskiej.
W mediach mnóstwo jest odniesień do pamiętnego meczu z rozgrywanego w Anglii Euro'96, który gospodarze wygrali 2:0, a także rozważań, jak wiele od tego czasu się zmieniło. Poczynając od stadionu, bo mecz z 1996 r. rozgrywany był jeszcze na starym Wembley, a na polityce kończąc - kwestia niepodległości Szkocji była wówczas dość marginalną ideą, a dziś jest głównym powodem napiętych relacji między władzami w Edynburgu i Londynie.
Choć jak dotychczas ani szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon, ani brytyjski premier Boris Johnson nie wykorzystują meczu politycznie, choć gdyby Szkocja wygrała, Sturgeon z pewnością to zrobi, bo zwycięstwo nad największym rywalem mogłoby być impulsem zwiększającym poparcie dla niepodległości.
Podobnie jak 25 lat temu faworytem jest Anglia, i tak samo jak wówczas jej ewentualna wygrana da jej awans do drugiej rundy i znacząco zmniejszy szanse Szkotów na wyjście z grupy. Ale mecze z Anglią zawsze wywołują u Szkotów dodatkową mobilizację i bilans meczów między obydwoma reprezentacjami jest znacznie bardziej wyrównany niż by to wynikało z ich potencjału ludnościowego - 48 zwycięstw Anglii, 41 - Szkocji i 25 remisów. Faktem jest jednak też, że większość zwycięstw Szkocji miało miejsce przed II wojną światową, a ostatnią wygraną zanotowała ona w listopadzie 1999 r. - w ich ostatnim meczu na starym Wembley.
Tym, co w piątkowym meczu jest zupełnie odmienne od poprzednich jest natomiast to, że nie odbędzie się on przy pełnych trybunach. Z powodu restrykcji związanych z pandemią koronawirusa na stadionie będzie tylko 22,5 tys. osób, czyli jedna czwarta pojemności nowego Wembley. Wśród nich będzie nie więcej niż 3000 Szkotów. Zarówno Sturgeon, jak i burmistrz Londynu Sadiq Khan apelowali do szkockich kibiców, aby jeśli nie mają biletów na mecz, nie przyjeżdżali do brytyjskiej stolicy. Mimo tych apeli do Londynu przybyło już, jak podają media, co najmniej 20 tys. Szkotów, a już w czwartek łatwo było ich dostrzec na ulicach. Dla tych, którzy nie mają biletów, sporym problem jednak jest to, że nie będą mieli gdzie oglądać wspólnie meczu, bo w Londynie strefa kibica jest przeznaczona wyłącznie dla kluczowych pracowników, aby w ten sposób docenić ich wkład w walkę z pandemią.
Mimo że faworytem jest Anglia, szkocka prasa z optymizmem pisze o meczu. Na pierwszych stronach niemal wszystkich gazet są zdjęcia szkockich kibiców w drodze albo już w Londynie i wezwania "Naprzód Szkocjo!", "Uczyńcie nas dumnymi" czy "Kciuki w górę dla naszych chłopców".
Nieco odmienne podejście do spotkania można wyczuć w przedmeczowych wypowiedziach obu trenerów.
Każdy mecz, który grają dla Anglii wiele dla nich znaczy, ale myślę, że młodsze pokolenia mają inne spojrzenie na te stare rywalizacje. Mecze Anglia-Szkocja były wielkim wydarzeniem każdego roku, teraz są rozgrywane mniej regularnie, wielu zawodników jest przyjaciółmi w swoich klubach. Nie czułem potrzeby podkreślania tego, chcę, żeby podchodzili do tego jak do każdego innego meczu i skupiali się na dobrej grze i nie musieli zbytnio podkreślać innych elementów - powiedział selekcjoner reprezentacji Anglii Gareth Southgate, który grał w meczu przeciw Szkocji w 1996 r.
Nawet nie pomyślałbym, że nie brakuje im wiary w siebie, aby tam pojechać i osiągnąć dobry wynik. Mamy w składzie dobrych zawodników, są oni przyzwyczajeni do gry w wielkich meczach. Wielcy zawodnicy chcą grać w wielkich meczach, a nie ma większego niż ten - oświadczył trener Szkocji Steve Clarke, który jako reprezentant Szkocji nigdy przeciwko Anglii nie zagrał.
Mecz Anglia-Szkocja rozpocznie się w piątek o 21 czasu polskiego.