Środki z OFE na 10 lat przed wiekiem emerytalnym mają być stopniowo przenoszone do ZUS-u - to jeden z rządowych pomysłów zmian w systemie emerytalnym. Chcemy zmniejszyć narastanie długu publicznego i wspierać rozwój gospodarczy - tłumaczył minister finansów Jacek Rostowski.
Rząd nie zdecydował się na likwidację OFE. Ale jak podkreślił szef resortu finansów, gabinet Donalda Tuska nie chce wracać do większej składki przekazywanej do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Rząd chce, by stopa zwrotu od oszczędności emerytalnych po przeprowadzeniu zmian systemu nie była niższa niż teraz. Pracując nad propozycjami zmian w systemie emerytalnym, rząd kierował się ośmioma głównymi kryteriami. Kryteria te mają mierzyć przydatność proponowanych rozwiązań - powiedział Jacek Rostowski.
Po pierwsze - chcemy, by stopa zwrotu była nie niższa niż przy obecnych rozwiązaniach. Po drugie - zmienność kapitału emerytalnego; jego wahania mają być niższe niż obecnie - dodał minister finansów.
Rząd chce też zwiększenia zrównoważenia funduszu emerytalnego w ZUS. Ponadto ma być zwolnione tempo narastania długu publicznego, ma być wspierany rozwój gospodarczy przez poprawę jakości inwestowania przez OFE. Chcemy także, by nowe rozwiązanie obniżyło premię za ryzyko - wymieniał Rostowski. Jak podkreślił, rząd chciałby, żeby przyszli emeryci traktowali składki emerytalne jako oszczędności, a nie "rodzaj parapodatku".
Zmiany z 2011 r., kiedy obniżono składkę do OFE, pozytywnie wpłynęły na wysokość emerytur - twierdzi z kolei minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
Jak dodaje, w ustawie z 2011 r, kiedy obniżona została składka przekazywana do OFE, pojawił się również zapis dotyczący przeprowadzenia przeglądu systemu. Dwa lata temu zmniejszono część składki przekazywanej do OFE z 7,3 proc. do 2,3 proc. Według ministra, porównano wskaźniki waloryzacji w ZUS, które w latach 2011-2012 wyniosły ok. 14 proc. ze stopą zwrotu w OFE w tym samym czasie, która wyniosła ok. 11 proc.
Zdaniem szefa resortu pracy to dowód na to, że obniżenie składki do OFE dobrze wpłynęło na wysokość emerytur. W latach 1999-2012 stopa zwrotu w OFE po odjęciu kosztów wyniosła 6,6 proc., a w tym samym czasie w ZUS waloryzacja sięgnęła 6,8 proc - tłumaczył Władysław Kosiniak-Kamysz. Według danych na jakie powołał się minister w 2008 roku OFE straciły 20 mld zł. Nie przeszkodziło to jednak funduszom pobrać od przyszłych emerytów 2 mld zł opłat.
Resorty pracy i finansów proponują, aby emerytury z otwartych funduszy emerytalnych wypłacał ZUS. Jak tłumaczył Kosiniak- Kamysz, sposób wypłaty świadczeń emerytalnych z OFE musi być bezpieczny, bez dodatkowych obciążeń dla emerytur, dożywotni i waloryzowany. Proponujemy, aby ZUS wypłacał te emerytury, a w celu uniknięcia ryzyka złej daty proponujemy, aby środki z OFE były na 10 lat przed wiekiem emerytalnym stopniowo po jednej dziesiątej przenoszone do ZUS - podkreślił minister pracy. Jak dodał, środki te byłyby waloryzowane podobnie, jak na subkoncie w ZUS.Rostowski i Kosiniak-Kamysz ogłosili trzy propozycje zmian systemu emerytalnego. Propozycja numer jeden to dobrowolność udziału w OFE. Każdy z nas będzie mógł wybrać, czy zostaje i w ZUS, czy w OFE, czy też chce być tylko w ZUS. Ale uwaga. Jak raz przeniesiemy się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, to nie będziemy mieli powrotu do Otwartych Funduszy Emerytalnych.
Druga propozycja zakłada, że będziemy mogli dodatkowo ubezpieczyć się w OFE i w funduszach oszczędzać dodatkową część emerytury. Trzecia propozycja, najbardziej radykalna, zakłada, że rząd automatycznie zabierze to co OFE trzymają w obligacjach i właśnie ta część naszych oszczędności trafi do ZUS-u.
W jednym z wariantów zmian w OFE resorty finansów i pracy proponują, aby do ZUS było przekazywane 17,52 proc. wynagrodzenia, a 2 proc. trafiałoby do OFE. Ubezpieczony może przekazać całość składki do ZUS przy jej obecnej wysokości - czyli 19,52 proc. Jak wyjaśnił minister Rostowski, osoba, która wybrałaby drugie rozwiązanie, "sama by dopłacała równowartość tych dwóch procent na swoje konto w OFE". To jest jedyne rozwiązanie, które tak naprawdę tworzy dodatkowe, prawdziwe oszczędności w gospodarce - podkreślił szef resortu finansów.
Możliwości inwestycji otwartych funduszy emerytalnych powinny być bardzo zliberalizowane - tłumaczył Jacek Rostowski. W zależności od przyjętego przez rząd wariantu zmian w systemie, nastąpi to szybko lub stopniowo - dodał. W wariancie likwidacji części nieakcyjnej (kapitałowego filaru systemu emerytalnego) nastąpi to relatywnie szybko. W wariancie dobrowolności byłby to bardziej stopniowy proces - twierdzi minister finansów.
Rostowski wyjaśnił, że w przypadku likwidacji części nieakcyjnej OFE, rząd chciałby, żeby całe pozostałe środki OFE inwestowały w gospodarkę i w akcje. Wobec tego w tym wariancie powinno się zabronić inwestycji w papiery Skarbu Państwa. Nie po to w tym wariancie zostawiałoby się pełną możliwość zasilania realnej prywatnej gospodarki, by OFE inwestowały dalej jakąś znaczącą część swoich środków w papiery Skarbu Państwa - powiedział.
W wariancie likwidacji części obligacyjnej (OFE) i w wariancie dobrowolności utrzymane byłoby przesuwanie jednej dziesiątej kapitału co roku dziesięć lat przed przejściem na emeryturę, dlatego uważamy, że w obu tych wariantach w pełni zasadne jest utrzymanie gwarancji minimalnej emerytury - tłumaczył Rostowski. Dodał, że gwarancja mogłaby być utrzymana, ponieważ pieniądze przyszłych emerytów byłyby w ZUS bezpieczne.
Przy dodatkowej, dobrowolnej składce mamy system bardziej hybrydowy i tutaj byłaby większa możliwość decydowania o tym, co zrobić z tymi środkami w momencie przejścia na emeryturę - powiedział minister. Jak wyjaśnił, w tym przypadku wysokość minimalnej emerytury byłaby warunkowana wysokością oszczędności zgromadzonych przez ubezpieczonego w ZUS. To byłoby 90 proc. obecnej minimalnej emerytury - dodał.
Rządowa propozycja reformy emerytalnej sprawi, że dla przyszłych emerytów zabraknie pieniędzy - tak OFE bronią się przed zakusami polityków, żeby ograniczyć wpłaty do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Oświadczenie w tej sprawie wydała Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych. Towarzystwa przekonują, że w OFE pieniądze są bardziej realne niż w ZUS. Tam - ich zdaniem - nie ma pieniędzy, a jedynie "zapisy księgowe", czyli obietnica wypłat.
Przedstawiciele OFE podkreślają również, że jeżeli pieniądze zostaną przeniesione z Otwartych Funduszy Emerytalnych do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych to gotówka natychmiast zostanie wykorzystana przez państwo. Środki zostaną wydane na obecnych emerytów, a dla przyszłych pieniędzy zabraknie.
Założenia nowej reformy emerytalnej w ostrych słowach komentuje ekonomista Ryszard Petru. Rząd chce przejąć pieniądze z OFE i próbuje zrobić to w białych rękawiczkach - twierdzi. Podkreśla też, iż rząd obiecuje nam dobrowolność i mami wolnym wyborem, a to nieprawda. Jeżeli nic nie zrobimy, to nasze pieniądze automatycznie zostaną przeniesione do ZUS. To jest podstęp - mówi Ryszard Petru. Lepiej byłoby powiedzieć wprost Polakom o co chodzi: mianowicie mamy głębsze spowolnienie gospodarcze niż przewidywano, bieżące problemy budżetowe - twierdzi sugerując, że rządowi po prostu brakuje pieniędzy.