Rząd weźmie dziś z naszych kont emerytalnych 150 miliardów złotych, czyli dokładnie 51,5 proc. zgromadzonych tam przez nas pieniędzy. O godzinie 14 faktem stało się umorzenie obligacji w OFE. To element bardzo kontrowersyjnej reformy emerytalnej.
Mówiąc najprościej, przez ostatnich kilkanaście lat rząd pożyczał od OFE nasze pieniądze. Uzbierało się już tego 150 miliardów złotych. W zamian za tę gotówkę fundusze emerytalne dostawały od Ministerstwa Finansów obligacje.
Dziś dokładnie o godzinie 14 rząd wysłał do OFE komunikat, że te obligacje staną się nic niewarte. To, co rząd na tym zarobi, przekaże na spłatę długów.
Równocześnie to, co straciliśmy w OFE, Zakład Ubezpieczeń Społecznych zapisze na naszych kontach u siebie. Tyle, że to będzie pusty zapis, obietnica, że za kilkanaście, kilkadziesiąt lat ktoś nam te pieniądze wypłaci. Niestety, będzie musiał to zrobić już inny rząd.
Autorem tej reformy jest były już minister finansów Jacek Rostowski, który nazywa to racjonalną i potrzebną korektą systemu.
Zdecydowana większość innych ekonomistów - jak na przykład Leszek Balcerowicz - twierdzi, że to ordynarny skok na kasę i demontaż całego systemu emerytalnego, bo rząd zabierze z konta emerytalnego każdego z nas średnio kilkanaście tysięcy złotych i przeleje te pieniądze do państwowego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
ZUS od razu wyda te pieniądze na spłatę długów, zapisując na naszym koncie nie żywą gotówkę, a obietnicę wypłaty tych pieniędzy w przyszłości.
(mpw)