​Greccy operatorzy turystyczni obawiają się następstw Brexitu. Według prezesa Stowarzyszenia Przedsiębiorstw Turystycznych (SETE) Andreasa Andreadisa na krótką i średnią metę te następstwa mogą okazać się bolesne.

​Greccy operatorzy turystyczni obawiają się następstw Brexitu. Według prezesa Stowarzyszenia Przedsiębiorstw Turystycznych (SETE) Andreasa Andreadisa na krótką i średnią metę te następstwa mogą okazać się bolesne.
ZDJ. ILUSTRACYJNE /Prisma Bildagentur AG / Alamy Stock Photo /PAP/EPA

Grecki przemysł turystyczny jest w ogromnym stopniu uzależniony od prosperity gospodarczego takich krajów jak Wielka Brytania. Stąd - podkreśla Andreadis - sektor ten może już od 2017 roku zacząć odczuwać negatywne skutki Brexitu.

W 2015 roku Grecję odwiedziło 2,4 miliona Brytyjczyków, którzy wydali tam dwa miliardy euro.

Utrata wartości funta w stosunku do euro zmniejszy napływ turystów z W. Brytanii. Mogłoby to być zamortyzowane przez obniżenie stawek w greckich hotelach. Jednak - według Andreadisa - hotelarze już teraz wyczerpali swoj "margines manewru", ponieważ przed paru miesiącami rząd, zmuszony spłacać pożyczki pomocowe, wprowadził nowe podatki i opłaty.

Już wcześniej na dochodach greckiego sektora turystycznego bardzo negatywnie odbiło się osłabienie gospodarki rosyjskiej.

W 2014 roku w Grecji wypoczywało 1,2 miliona turystów Rosji. W następnym roku już tylko 512 000.

To bezpośredni skutek spadku wartości rosyjskiej waluty. W czerwcu 2014 roku jedno euro kosztowało 47 rubli, a w 2015 roku już 61 rubli.

Grecji udało się zrekompensować sobie utratę części klientów z Rosji zwiększonym napływem turystów z W. Brytanii i innych krajów UE, ale niedługo na greckich plażach i pod Akropolem będzie się zapewne słyszało znacznie mniej angielskiego.

(az)