O pogłębiających się różnicach w stanowiskach negocjacyjnych Wielkiej Brytanii i pozostałych 27 państw Unii Europejskiej przed formalnym rozpoczęciem negocjacji ws. Brexitu donosi brytyjski "Sunday Times". Gazeta ocenia w najnowszym wydaniu, że wytyczne do negocjacji, przyjęte w sobotę przez unijnych przywódców, stanowią "jednoznaczne odrzucenie stanowiska Theresy May przez Brukselę, która jednocześnie oskarżyła ją o życie w ‘równoległej rzeczywistości’".
"Sunday Times" zwraca uwagę, że w ośmiostronicowym dokumencie znalazły się m.in. postrzegane przez Londyn jako prowokacyjne zapisy dotyczące Gibraltaru i możliwości nadania Irlandii Północnej automatycznego członkostwa w Unii, gdyby zdecydowała się ona na zjednoczenie z Irlandią.
Według źródeł gazety wśród unijnych dyplomatów, szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i główny unijny negocjator ds. Brexitu Michel Barnier powiedzieli szefom rządów i państw, że podczas środowego spotkania z Junckerem w Londynie brytyjska premier Theresa May zażądała od UE "szczegółowego planu" przyszłej umowy handlowej między jej krajem a Wspólnotą. Miała zaznaczyć, że od spełnienia tego warunku zależy, kiedy jej rząd zgodzi się na wpłatę pieniędzy do unijnej kasy w ramach istniejących zobowiązań budżetowych Wielkiej Brytanii.
To dość niebywałe żądanie. Wyglądało, jakby pojawiło się z równoległej rzeczywistości - powiedziała "Sunday Timesowi" osoba, która zna przebieg rozmów.
Z kolei Juncker w geście, który - zdaniem dziennikarzy - podkreślił narastanie napięcia po obu stronach, miał w trakcie rozmowy wyciągnąć wydrukowaną kopię liczącej 2 tysiące stron umowy o wolnym handlu między UE i Kanadą i "poradzić (brytyjskiej) premier, by przestudiowała jej złożoność".
Według "Sunday Timesa", po spotkaniu z May szef KE przekazał niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, że "spotkanie poszło bardzo źle, a May jest w innej galaktyce". Sądząc po tym spotkaniu, brak umowy (ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE) jest dalece bardziej prawdopodobny niż znalezienie porozumienia - miał stwierdzić Juncker, krytykując m.in. brak merytorycznego przygotowania strony brytyjskiej.
Dominic Raab, były minister i zwolennik Brexitu, ocenił z kolei w rozmowie z gazetą, że ostre reakcje z Brukseli są "znakiem niepewności, a nie siły". W każdych negocjacjach strona, która jest mniej pewna siebie, idzie marudzić do prasy. (...) Premier ma absolutną rację, będąc stanowczą w prywatnych rozmowach i wypowiadając się z szacunkiem publicznie - powiedział.
Na 8 czerwca zaplanowane są w Wielkiej Brytanii przedterminowe wybory parlamentarne, w których - według sondaży - rządząca Partia Konserwatywna umocni się na pozycji ugrupowania samodzielnie rządzącego krajem. Dopiero zaś po tych wyborach rozpoczną się formalnie negocjacje ws. Brexitu.
Joseph Muscat, premier Malty, która sprawuje obecnie prezydencję w UE, komentując w sobotę decyzję o zwołaniu przedterminowych wyborów, stwierdził, że "nie chce wtrącać się w decyzje premier (Theresy May), ale prawda jest taka, że marnujemy miesiąc negocjacji".
Wielka Brytania rozpoczęła procedurę wyjścia z Unii Europejskiej 29 marca i powinna opuścić Wspólnotę w ciągu dwóch lat od tej daty, a więc przed 29 marca 2019 roku.
(e)