Polityczne zawirowania na Wyspach. Dotychczasowy poseł rządzącej Partii Konserwatywnej Philip Lee opuścił to ugrupowanie i dołączył do proeuropejskich Liberalnych Demokratów, pozbawiając tym samym rząd Borisa Johnsona większości parlamentarnej. Co istotne, stało się to tuż przed kluczowymi głosowaniami ws. brexitu.
W trakcie wystąpienia Johnsona na temat szczytu G7 w Biarritz Philip Lee, zgodnie z parlamentarną konwencją, przeszedł na drugą stronę sali - do ław opozycyjnych. Transfer potwierdziło także w krótkiej informacji prasowej jego nowe ugrupowanie.
Sam Lee - który był posłem z ramienia Partii Konserwatywnej od 2010 roku, a w rządzie Theresy May pełnił funkcję wiceministra sprawiedliwości - podkreślił w oświadczeniu, że "partia, do której dołączył w 1992 roku, nie jest tą samą, którą dzisiaj opuścił".
Według niego, "rząd Partii Konserwatywnej agresywnie i bez skrupułów stara się o zrealizowanie szkodliwego brexitu", a w procesie tym "niepotrzebnie ryzykuje ludzkie życie" i "zagraża jedności Zjednoczonego Królestwa".
Lee oskarżył również rząd o "podkopywanie siły gospodarki, demokracji i roli naszego kraju w świecie" oraz o "przemyślane i świadome używanie politycznej manipulacji, zastraszania i kłamstw" w celu realizacji swoich planów.
Wierzę, że Liberalni Demokraci są w najlepszej pozycji do zbudowania jednoczącej i inspirującej siły politycznej, której potrzebujemy w celu poradzenia sobie z naszymi podziałami (...) i wyzwaniami, z którymi mierzymy się jako społeczeństwo (...) - oświadczył polityk.
Decyzja Philipa Lee oznacza, że Partia Konserwatywna, która rządziła dotychczas dzięki porozumieniu o współpracy z północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistów, nie dysponuje już większością mandatów w liczącej 650 członków Izbie Gmin - jeśli wziąć pod uwagę posłów uczestniczących w głosowaniach, a więc bez nieobejmującego swoich mandatów północnoirlandzkiego Sinn Fein oraz spikera i jego zastępców.
W tej chwili bowiem konserwatyści mają do dyspozycji 309 głosów, a współpracująca z nimi Demokratyczna Partia Unionistów - dziesięć. Partia Pracy ma z kolei 245 mandatów, Szkocka Partia Narodowa 35, Liberalni Demokraci 15, Grupa Niezależna na rzecz Zmiany dysponuje 5 mandatami, Walijska Partia Narodowa czterema, a Zieloni jednym. 15 deputowanych jest niezrzeszonych.
Transfer Philipa Lee nastąpił w niełatwym dla gabinetu Borisa Johnsona momencie. Przeciwnicy rządowej strategii negocjacyjnej ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej podejmą bowiem dzisiaj próbę przejęcia kontroli nad porządkiem obrad Izby Gmin, by przeprowadzić jutro przez parlament ustawę zmuszającą rząd do opóźnienia brexitu: chcą, by termin opuszczenia Wspólnoty przesunięty został z 31 października na najwcześniej 31 stycznia 2020 roku.
Według szacunków firmy doradczej Cicero, opozycja powinna wygrać dzisiejsze głosowanie większością od 3 do 35 głosów.