Białoruski śledczy, który zasłynął wypowiedzeniem posłuszeństwa prezydentowi tego kraju, poprosił o azyl w Polsce. "Na pewno nie będę mógł wrócić na Białoruś. Nie wiadomo jak długa obecna władza się utrzyma" - mówi Andriej Astapowicz, który w połowie sierpnia odszedł ze służby, apelując do innych funkcjonariuszy, żeby zrobili podobnie i razem z nim "wypędzili dyktatora".
Andriej Astapowicz nie chce mówić o szczegółach tego, co wydarzyło od momentu, gdy odszedł z komitetu śledczego i uciekł - najpierw do Moskwy - a potem do Pskowa. Przeciwko byłemu śledczemu toczy się postępowanie, które jednak nie zostało oficjalnie zarejestrowane.
Nie wiem, co może się ze mną stać. Może by mnie znaleziono gdzieś w lesie - mówi Białorusin.
Z Rosji mężczyzna został deportowany przez tamtejsze FSB. Przez kilka godzin był wieziony w masce oraz w kajdankach. Bałem się, że mogą mnie wrzucić do rzeki - opowiada.
Pomoc w uzyskaniu azylu w Polsce obiecał Rzecznik Praw Obywatelskich.
Podczas niedzielnych protestów na Białorusi zatrzymano 774 osoby, z tego ponad 500 w Mińsku - poinformowało w poniedziałek w komunikacie tamtejsze MSW. Według niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ) zatrzymano i nie wypuszczono 9 pracowników mediów.
Według niezależnych dziennikarzy, w stolicy kraju zgromadziło się w różnych miejscach ponad 100 tys. ludzi. Agencja Interfax.by podawała w sobotę liczbę ponad 150 tys.
MSW twierdzi, że podjęło działania na rzecz "zachowania porządku i zapewnienia bezpieczeństwa publicznego".
W Mińsku i innych miejscowościach, m.in. w Brześciu, Grodnie, Witebsku i Homlu, doszło w niedzielę do pokojowych marszów protestu przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich. Milicja brutalnie zatrzymywała uczestników demonstracji.
W co najmniej dwóch miejscach - na ul. Nowowileńskiej i w dzielnicy Drozdy - słychać było wystrzały, najprawdopodobniej były to ostrzegawcze strzały w powietrze lub granaty hukowe. Do zatrzymań i rozpędzania demonstracji dochodziło również poza Mińskiem. W Brześciu milicja użyła do rozpędzenia tłumu - polewaczki.
Centrum obrony praw człowieka Wiasna gromadzi nazwiska zatrzymanych. W Mińsku na liście jest już blisko 400 osób, poza nim - ok. 90.
Zatrzymywano także dziennikarzy. Niektórych wypuszczono po sprawdzeniu dokumentów, jednak według Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy dziewięć osób zatrzymano i pozostawiono w aresztach. To m.in. reporterzy Biełsatu Kaciaryna Andrejewa i Maksim Kalitouski oraz zatrzymani już po zakończeniu protestów Alaksandr Wasiukowicz i Uładzimir Hrydzin z TUT.by.