"Polityka wpychana jest do sądów drzwiami i oknami. To nie my pchamy się na czołówki gazet" - stwierdził w rozmowie z Onetem gdański sędzia Rafał Rudnicki. "Obowiązkiem sędziego jest zabieranie głosu w sprawach ważnych dla praworządności w kraju, jak również reagować wtedy, kiedy zasada trójpodziału władzy jest naruszana. Rolą sędziego jest zabieranie głosu w debacie publicznej. Tym bardziej wtedy, kiedy ten głos jest odbierany, bo władza nie konsultuje swoich projektów" - dodał.
Sędzia Rafał Rudnicki kilka dni temu brał udział w proteście przed sądem w Gdańsku. Mówił tam m.in., że "wolne sądy to jest ostatni bastion, który zgodnie z konstytucją, pozwala wyhamować niepohamowane zapędy polityków co do praw i wolności obywateli".
Dotychczasowe działania władzy wykonawczej i ustawodawczej dowodzą tego, że próbują one przejąć całkowitą kontrolę nad władzą sądowniczą. Wskazują na to m.in. składane wcześniej projekty dotyczące ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, czy ustawie o ustroju sądów powszechnych. I obecnie złożony kilka dni temu projekt, który nazywany jest ustawą dyscyplinującą sędziów - stwierdził sędzia Rudnicki w rozmowie z Onetem. Nowy projekt zwiększa katalog odpowiedzialności dyscyplinarnej wobec sędziów. Mamy tutaj wiele nieostrych i niezdefiniowanych pojęć jak np. zakaz podejmowania działań o charakterze politycznym. I moje wystąpienie pod sądem, w zależności od dowolnej oceny rzecznika, mogłoby zostać uznane jako złamanie tej zasady, bo zawarta tam była krytyka tworzonego prawa w Polsce - przyznał.
Rudnicki stwierdził w rozmowie z Onetem, że do tej pory sędziowie byli zamknięci w swego rodzaju bańce. Sędziemu nie wolno było rozmawiać na temat sprawy, którą prowadzi. Sędziemu nie wolno było komentować orzeczeń innych sędziów, bo to nie wypadało. Bo to mogło uchybiać godności sędziowskiej. I właśnie jako zamknięci w takiej bańce byliśmy odbierani przez obywateli. Brakowało kontaktu z obywatelem, wytłumaczenia pewnych instytucji prawnych - zauważył. Obywatele mieli do nas ograniczone zaufanie, m.in. przez to, że nie było kontaktu, komunikacji ze środowiskiem sędziowskim - ocenił.