Dokładnie przed miesiącem, 19 października, w łódzkim biurze PiS został zastrzelony asystent europosła Marek Rosiak. Po zabójstwie pojawiły się apele o uspokojenie i obniżenie temperatury politycznego sporu. Były też zapowiedzi prowadzących do tego zmian organizacyjnych. Ostatecznie nie zrobiono w tych sprawach dokładnie nic.
Najistotniejsze były trzy propozycje: prezydencka propozycja powołania w partiach rzeczników kultury politycznej, stworzenia centrum monitorowania mediów i powołanie przez posłów PiS zespołu parlamentarnego do monitorowania internetu.
Rzecznika kultury politycznej nie powołała żadna z partii.
Nie ma już mowy o centrum monitorowania mediów, chociaż przed miesiącem postulował to szef KRRiTV, a doradca prezydenta Tomasz Nałęcz mówił: Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji może się zajmować tylko mediami elektronicznymi. A niby dlaczego nie poszerzyć kompetencji tej instytucji o media pisane?. Odpowiedź jest prosta - trzeba by to wpisać do konstytucji.
Nie powstał też zapowiadany przez posłów PiS trzy dni po zabójstwie zespół, wyłapujący agresywne treści z internetu. Jak mówi jeden z nich niestety posłowie nie zadeklarowali, że rozpoczną prace. Powiedzieli, że zaczną ją w momencie, kiedy zostanie wznowione posiedzenie Sejmu. A posiedzenie zostanie wznowione w przyszłym tygodniu.
Z szumnych zapowiedzi powściągnięcia emocji politykom została tylko powściągliwość w działaniu. Chcieli dobrze, a wyszło jak zawsze.