Grozi nam potężna katastrofa ekologiczna swym zasięgiem obejmująca cały polski Bałtyk, która na co najmniej 100 lat może całkowicie zniszczyć życie w morzu. Jak dowiedział się reporter RMF FM, pismo z takim ostrzeżeniem podpisane przez prezesa NIK Mariana Banasia trafiło do kancelarii premiera.
Z prowadzonej kontroli NIK wynika, że zagrożeniem są "tak zwane bojowe środki trujące", czyli toksyczne chemikalia głównie z czasów II wojny światowej zatopione w wodach Bałtyku, a także wraki statków i okrętów, których zbiorniki wciąż są wypełnione paliwem.
Takich rdzewiejących wraków - jak twierdzą kontrolerzy - są setki.
Najgroźniejsze, o których wiadomo, to statek Stuttgart w Zatoce Puckiej czy Franken w Zatoce Gdańskiej.
Z kolei na dnie Głębi Gdańskiej jest składowisko broni chemicznej o powierzchni ponad kilometra kwadratowego. Uwolnienie zaledwie jednej szóstej tych chemikaliów już zabije Bałtyk na ponad wiek.
Według Najwyższej Izby Kontroli, zagrożeniem są nie tylko chemikalia, ale także całkowita bezczynność rządu w tej sprawie. NIK zarzuca rządzącym całkowite umywanie rąk i ucieczkę przed realnymi problemami przez instytucje, które mają dbać o bezpieczeństwo ekologiczne. Jak wynika z listu, i ministerstwo gospodarki morskiej, i resort środowiska, główny inspektor ochrony środowiska, czy wojewodowie, twierdzą, że rozwiązanie problemu nie należy do ich kompetencji.
Natomiast NIK twierdzi, że nie tylko nie ma mowy o likwidacji zagrożeń związanych z rdzewiejącymi pojemnikami z bronią chemiczną czy wrakami z paliwem, ale wymienione instytucje nie podejmują nawet prób monitoringu tych zagrożeń albo robią to bardzo opieszale.
10 grudnia Najwyższa Izba Kontroli poinformowała o podjętych krokach w związku z nieprawidłowościami wykrytymi w finansowaniu inwestycji i remontów realizowanych ze środków publicznych w ramach kontroli Programu "Praca dla Więźniów".
W komunikacie na stronie NIK poinformowano, że wykryte zostały "liczne nieprawidłowości w finansowaniu inwestycji i remontów realizowanych ze środków publicznych".
W ramach kontroli Programu "Praca dla Więźniów" ze środków Funduszu Aktywizacji Zawodowej Skazanych oraz Rozwoju Przywięziennych Zakładów Pracy, stwierdzono 27 przypadków udzielenia zamówień z naruszeniem przepisów ustawy Prawo zamówień publicznych. Łączna kwota wydatkowanych w ten sposób środków to ponad 115 mln zł - przekazała NIK.
Jak dodano, "kontrolerzy wykryli również kilkanaście przypadków zaniżania wysokości czynszu dzierżawionych hal przemysłowych - straty z tego tytułu mogą sięgać nawet 37 mln zł".
W związku z wynikami kontroli NIK podjęła decyzję o skierowaniu 16 zawiadomień do prokuratury - osiem zawiadomień wysłano, osiem jest jeszcze przygotowywanych - napisano w komunikacie NIK.
NIK ogłosił również ogólnopolską kontrolę, która objęła Ministerstwo Sprawiedliwości, Centralny Zarząd Służby Więziennej oraz siedem innych jednostek. Jak poinformowano potrwa do końca stycznia 2020 r.
Marek Bieńkowski, dyrektor departamentu badającego więziennictwo, twierdzi, że nie ma to związku z zarzutami dotyczącymi Mariana Banasia.
Zapewnia, że głównym powodem były wyniki wcześniejszej kontroli w ośrodku szkolenia Służby Więziennej Kaliszu. Tam z pominięciem ustawy o zamówieniach publicznych miał zostać zamówiony tor przeszkód warty 65 tys., podwykonawca dostał ponad 350 tys. złotych. Podobnie miało być przy programie budowy hal pracy więźniów - właśnie ich wykonania i wynajmowania dotyczą zawiadomienia złożone przez NIK do prokuratury.