​Hakerzy wciąż publikują nowe e-maile wykradzione z konta Michała Dworczyka. Jak podaje Onet, w jednym z nich znalazła się faktura z hotelu w Wałbrzychu na kwotę 4320 zł.

W mailach pojawiła się faktura z dnia 31 października 2019 roku wystawiona za usługę gastronomiczną w jednym z hoteli w Wałbrzychu.

Wysokość rachunku zwróciła uwagę komentatorów oraz polityków opozycji. Pod tagiem #KolacjaDworczyka na Twitterze pojawiała się mnóstwo wpisów, porównujących do sprawy słynnych ośmiorniczek, które jedli politycy PO w restauracji "Sowa i Przyjaciele".

Poseł KO Maciej Lasek porównał, że 4320 zł to więcej, niż kosztowały m.in. kolacje Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem, czy Radosława Sikorskiego z Janem Vincentem-Rostowskim. Senator Krzysztof Brejza z kolei wskazał, że koszt "kolacji Dworczyka" to "cena 86 kg ośmiorniczek".

Do obrony szefa kancelarii premiera ruszyło Prawo i Sprawiedliwość. Działacz Marcin Gwóźdź opublikował zdjęcia, które mają pochodzić ze spotkania w Wałbrzychu. Widać na nim tłum osób.

Kolacja, o której tak chętnie rozpisują się przedstawiciele opozycji. Spotkanie - wyborców, aktywistów i działaczy - zaangażowanych ludzi subregionu. Zorganizowane z dobrowolnych, okręgowych składek. Ośmiorniczek nie było - napisał. 

Afera mailowa

Na samym początku czerwca pojawiły się informacje, że hakerzy włamali się na prywatną skrzynkę mailową szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Od 4 czerwca na kanale w aplikacji Telegram zaczęły pojawiać się maile rzekomo pochodzące z jego skrzynki. 

Michał Dworczyk w oświadczeniu na Twitterze podał wtedy, że za pośrednictwem rosyjskiej platformy Telegram do opinii publicznej w Polsce przekazywane są wiadomości i informacje, których część została wykradziona w wyniku ataku hakerskiego przeprowadzonego na skrzynki e-mail i konta w mediach społecznościowych należących do niego i jego rodziny.

Już dziś wiadomo, że część z ujawnionych informacji i rzekomych maili została spreparowana. Przejęcie części danych z tych skrzynek oraz informacji niezbędnych do logowania zgłosiłem odpowiednim służbom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo państwa - napisał minister.

Do tej pory na kanale w Telegramie pojawiły się m.in. analizy rozwiązań, które pozwalałyby Białorusinom osiedlać się w Polsce, korespondencja z płk. Krzysztofem Gajem oraz zdjęcie dowodu osobistego i prawa jazdy Dworczyka. Były także zrzuty z rozmów sugerujące, że rząd rozważał wykorzystanie wojska do zabezpieczenia Strajku Kobiet. Członkowie rządu oraz doradcy rozmawiali o obostrzeniach koronawirusowych. 

W następstwie ataków w Sejmie odbyło się niejawne posiedzenie. 

Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn w oświadczeniu przekazał, że ABW i SKW ustaliły, że na liście celów ataku socjotechnicznego znajdowało się co najmniej 4350 adresów e-mail należących do polskich obywateli, w tym 100 należących do polityków, a służby dysponują informacjami świadczącymi o związkach agresorów z działaniami rosyjskich służb specjalnych. 

Na konferencji prasowej 12 lipca Michał Dworczyk przyznał, że był gotów podać się do dymisji w związku z aferą, jednak nie zgodził się na to szef rządu.