Premier Mateusz Morawiecki mógł naradzać się z prezes Trybunału Konstytucyjnego Julią Przyłębską w sprawie wyboru prezesa izby Sądu Najwyższego - wynika z maili, które wyciekły ze skrzynki Michała Dworczyka.
Mail pochodzi z 10 października 2018 roku. Dworczyk pisze w nim o dr. hab. Leszku Bosku, zasiadającym dziś w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Morawiecki miał być przeciwny powołaniu go na potencjalnego prezesa izby.
Mateusz, odwiedziłem rano ministra Muchę (Pawła, ministra w kancelarii prezydenta - przyp. red.) w pałacu i odbyliśmy rozmowę, w której grzecznie z należytą atencją ale stanowczo przedstawiłem sytuację odnośnie L. Boska. Początkowo przyjął to słabo ale po upewnieniu go o tym, że nikt nie chce politycznie tego wykorzystywać trochę się uspokoił. Po rozmowie z PAD (prezydentem Andrzejem Dudą - przyp. red.) zadzwonił i przedstawił propozycję. Prosił o przygotowanie (o ile to możliwe pilne) listy osób, które krytycznie oceniasz i nie widzisz możliwości kontrasygnowania na stanowisko szefa nowej izby SN. Z pozostałych tzn. tych, którzy są do zaakceptowania przez Ciebie, PAD wybierze szefa. To rozwiązanie da wam obu możliwość wpływu na obsadę tego stanowiska. Rozmawiałem krótko telefonicznie wieczorem z prezes Julią (Przyłębską - przyp. red.) i streściłem tę rozmowę. Odniosła się pozytywnie do pomysłu i poprosiła abyś do niej zadzwonił - chciałaby porozmawiać z Tobą na ten temat - napisał Michał Dworczyk w mailu do premiera.
Izba kontroli nadzwyczajnej rozpatruje m.in. skargi nadzwyczajne i orzeka o ważności wyborów. Była ona pomysłem prezydenta. Jak przypomina Onet, na przełomie maja i czerwca 2018 r., wybuchł spór o kontrasygnatę Mateusza Morawieckiego pod obwieszczeniem Andrzeja Dudy o wolnych stanowiskach sędziów Sądu Najwyższego. Kancelarie nie mogły się porozumieć, kto musi je podpisać. Zdecydowano, że podpis szefa rządu nie jest potrzebny.
W sierpniu 2018 roku wyłoniono 20 kandydatów na stanowiska sędziowskie w izbie, a miesiąc później Andrzej Duda wręczył im nominacje. Z maili wynika jednak, że mimo porozumienia prezydenta z premierem, Mateusz Morawiecki miał wpływ na nieformalne opiniowanie kandydatów na prezesa izby. Tym została w lutym 2019 roku Joanna Lemańska.
Udział Julii Przyłębskiej w sprawie jest zastanawiający z dwóch powodów. Po pierwsze, jako prezes Trybunału Konstytucyjnego powinna być raczej z dala polityki, a nie uczestniczyć w intrygach wewnątrz PiS. Po drugie, pojawia się sprawa potencjalnego naruszenia konstytucji.
Chodzi bowiem o sprawę kontrasygnaty premiera regulowanej przez art. 144 Konstytucji RP, który głosi, w jakich przypadkach akty urzędowe są zwolnione z jej uzyskania. Według części prawników obwieszczenie prezydenta o wolnych stanowiskach sędziów SN nie jest zwolnione.
TVN24 podał, że zwrócił się do Kancelarii Prezydenta RP o sprawę rozmów ministra Muchy z Dworczykiem w sprawie Leszka Boska lub innych kandydatów. Kancelaria w odpowiedzi napisała, że "żądania zawarte we wniosku nie dotyczą informacji publicznej i jako takie znajdują się poza zakresem przepisów" ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Na samym początku czerwca pojawiły się informacje, że hakerzy włamali się na prywatną skrzynkę mailową szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Od 4 czerwca na kanale w aplikacji Telegram zaczęły pojawiać się maile rzekomo pochodzące z jego skrzynki.
Michał Dworczyk w oświadczeniu na Twitterze podał wtedy, że za pośrednictwem rosyjskiej platformy Telegram do opinii publicznej w Polsce przekazywane są wiadomości i informacje, których część została wykradziona w wyniku ataku hakerskiego przeprowadzonego na skrzynki e-mail i konta w mediach społecznościowych należących do niego i jego rodziny.
Już dziś wiadomo, że część z ujawnionych informacji i rzekomych maili została spreparowana. Przejęcie części danych z tych skrzynek oraz informacji niezbędnych do logowania zgłosiłem odpowiednim służbom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo państwa - napisał minister.
Do tej pory na kanale w Telegramie pojawiły się m.in. analizy rozwiązań, które pozwalałyby Białorusinom osiedlać się w Polsce, korespondencja z płk. Krzysztofem Gajem oraz zdjęcie dowodu osobistego i prawa jazdy Dworczyka. Były także zrzuty z rozmów sugerujące, że rząd rozważał wykorzystanie wojska do zabezpieczenia Strajku Kobiet. Członkowie rządu oraz doradcy rozmawiali o obostrzeniach koronawirusowych.
W następstwie ataków w Sejmie odbyło się niejawne posiedzenie.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn w oświadczeniu przekazał, że ABW i SKW ustaliły, że na liście celów ataku socjotechnicznego znajdowało się co najmniej 4350 adresów e-mail należących do polskich obywateli, w tym 100 należących do polityków, a służby dysponują informacjami świadczącymi o związkach agresorów z działaniami rosyjskich służb specjalnych.
Na konferencji prasowej 12 lipca Michał Dworczyk przyznał, że był gotów podać się do dymisji w związku z aferą, jednak nie zgodził się na to szef rządu.