"W Nowym Domu Poselskim będą mogli nocować tylko członkowie rodzin" - zagrzmiał w październiku 2009 ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Była to reakcja na informacje, że w hotelu przy Wiejskiej przez 2 lata przenocowało 7 tysięcy osób.
Afera miała charakter ponadpartyjny, choć niewątpliwym rekordzistą był Wojciech Ziemiak - poseł PO, który przenocował 601 osób. Za nim uplasowali się: Mirosław Pawlak z PSL - 555 osób i Mariusz Błaszczak - 505 gości.
"Zwycięzca" tego rankingu tłumaczył: Było kilka wycieczek, nocowałem także kolegów, którzy byli na kursach. W jego słowach nie było jednak skruchy, wręcz przeciwnie. Znalazł zresztą wielu obrońców, którzy powtarzali, że Ziemiak jest prezesem Akademickiego Związku Sportowego. W nocowaniu grup sportowych mało kto widział coś nagannego.
Nieustraszony Marszałek rozpoczął jednak swą krucjatę, a w ławach poselskich i senatorskich natychmiast powstał silny ruch oporu. Pierwsze pytanie zadawane oczywiście po cichu brzmiało: "Czy będą mogły nocować kochanki?" Odpowiadał na nie z wdziękiem i już głośno Jerzy Szmajdziński: "Jeśli są członkami rodzin". Wątpliwości zostały jednak rozwiane tylko na chwilę. Od razu pojawiło się bowiem pytanie o konkubiny. Tu zaistniał problem interpretacyjny. Konkubina czyli kto?
Wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński doradzał Komorowskiemu większy liberalizm, a posłowie Platformy powtarzali zdania o wielkiej wyrozumiałości dla kolegów - koleżanek chcących gościć w swoich pokojach "jakieś inne postaci". Marszałek pozostał jednak nieugięty. Czy coś się zmieniło? Nowego audytu noclegów nie mamy, ale wszyscy w kancelarii zapewniają, że nowe przepisy są bezwzględnie przestrzegane.
O wiele gorzej poszła marszałkowska walka o poselską trzeźwość. O pijących posłach w listopadzie 2008 Bronisław Komorowski mówił tak: To jest stres, stres robi swoje, niszczy. Nie można ich wyeliminować z Sejmu, bo mogą to zrobić tylko wyborcy, więc można starać się im pomóc. Zwrócimy się do klubów, by kluby podjęły próbę monitorowania sytuacji kolegów, koleżanek, którzy są narażeni na tego rodzaju problemy i sygnalizowania i odpowiednio wczesnego wycofywania tych ludzi do pokoju hotelowego.
Jednym słowem kluby miały wskazać kogoś, kto stałby się poselskim aniołem stróżem. Pomysł wywołał żartobliwe komentarze wśród parlamentarzystów.
Okazało się, że czujność, o której w 2008 roku mówił między innymi Paweł Graś nie wystarczyła. Przykłady opiszemy. Cdn...