Dziś Rada Polityki Pieniężnej rozpoczęła dwudniowe posiedzenie. Jednym z tematów omawianych na spotkaniu będzie obniżka stóp procentowych. "Jeżeli teraz się pospieszymy, to inflacja na poziomie nawet 8 procent zostanie z nami na dłużej, nawet na 5 lat. Taka inflacja oznacza dalej bardzo wysokie stopy procentowe" – mówi ekonomista Marek Zuber z Akademii WSB. Gość Piotra Salaka w internetowym Radiu RMF24 wyjaśnia, dlaczego powinniśmy poczekać z obniżką stóp procentowych.
Według Marka Zubera obniżki stóp procentowych w obecnej sytuacji nie są dobrym pomysłem. Nie chciałbym, żeby stopy poszły w dół, dlatego że wciąż jest za wcześnie - mówi ekonomista.
Spadek stóp procentowych to dobra informacja dla kredytobiorców. Ekspert zwraca uwagę, że tańsze kredyty to tylko tymczasowa sytuacja. Łatwo będzie zejść z bardzo wysokiego poziomu inflacji, przypomnę - 18,4 procent w lutym tego roku, do ok. 7-8 procent w grudniu. (...) Ale potem schodzenie z inflacją, czyli przyszły czy następny rok będą znacznie trudniejsze. Jeżeli teraz się pospieszymy to inflacja na poziomie nawet 8 procent zostanie z nami na dłużej, nawet na 5 lat - mówi gość Radia RMF24. Ekonomista podkreśla, że inflacja na takim poziomie oznacza nadal bardzo wysokie stopy procentowe.
Gość Piotra Salaka zauważa, że według założeń przyszłorocznego budżetu widać ogromny deficyt. Wydawanie pieniędzy czy zwiększanie ich ilości, które mają iść w gospodarkę, oznacza presję inflacyjną - mówi Marek Zuber. Dodaje też, że jeśli Polska zejdzie do jednocyfrowego poziomu inflacji, cięcie stóp procentowych będzie możliwe.
Marek Zuber podkreśla, że obniżenie stóp procentowych w tej chwili będzie przede wszystkim pretekstem do podkreślania sukcesu obecnego rządu. Decyzja o obniżeniu stóp będzie oznaczała, że szef Banku Centralnego wyjdzie i powie: jest sukces, opanowaliśmy inflację, możemy stopy obniżać i obniżamy te stopy, nie ma już problemu - komentuje ekspert.
Zwraca też uwagę, że niezależność instytucji Narodowego Banku Polskiego budzi wiele wątpliwości. Przeciętny Polak nie do końca oddziela Narodowy Bank Polski od rządu. Rząd zarządza tym wszystkim. Narodowy Bank Polski to też jest państwo. Oczywiście w cywilizowanym świecie Narodowy Bank Polski powinien być całkowicie odcięty od polityków, od rządu, prezydenta i wszystkich instytucji. Ma być całkowicie niezależny. Ale my mamy spore wątpliwości, co do niezależności Banku Centralnego w ostatnich miesiącach - tłumaczy gość Piotra Salaka.
Podkreśla też, że jeśli jutro zapadnie decyzja o obniżeniu stóp procentowych, możemy interpretować ją w kontekście politycznym.
Ekonomista wyjaśnia, że nie wrócimy do inflacji na poziomie 18 procent, ale to nie oznacza, że inflacja będzie spadać. Moim zdaniem w tym roku, w grudniu, powinniśmy spokojnie dojść do 7-8 proc. Inflacja pewnie jeszcze spadnie w pierwszym kwartale przyszłego roku - tłumaczy Marek Zuber.
Ekspert wyjaśnia, że powodem niższej inflacji jest spadek cen żywności oraz surowców na świecie. Wspomina także o tzw. efekcie bazy, czyli porównywaniu bardzo wysokich poziomów inflacji z poprzednim rokiem. Marek Zuber podkreśla, że na wysoki poziom inflacji wpływa to, jak Polska próbuje z nią walczyć. Mamy polskie czynniki inflacji, choćby takie, że rosną koszty pracy, a nie rośnie wystarczająco wydajność pracy. Mamy taką, a nie inną strukturę produkcji prądu w Polsce. Prąd na pewno nie potanieje. Zadajemy sobie tylko pytanie, czy dzisiaj uda się utrzymać jego cenę dla odbiorcy indywidualnego, czy będzie trzeba tę cenę podnosić - komentuje ekonomista.
Gość Radia RMF24 wyjaśnia deficyt w przyszłorocznym budżecie to poważny problem. W 2016/17 roku, kiedy PiS wydawał pieniądze na lewo i na prawo, nie mówiłem, że za rok czy dwa lata będziemy mieli w Polsce Grecję, bo mieliśmy wzrost gospodarczy. Finansowano dzięki temu wzrostowi były pieniądze. Ten wzrost na poziomie 5-6 procent na razie się skończył i przynajmniej przez dwa lata do Polski nie wróci - komentuje Marek Zuber.
Ekonomista zwraca uwagę, że wydatków będzie coraz więcej. W przyszłym roku będzie trzeba pożyczyć ponad 400 miliardów złotych, m.in. dlatego, że kończy się pożyczka i obligacje, które finansowały np. tarczę finansową. To były czteroletnie obligacje wyemitowane w 2020 roku. Trzeba je wykupić i wyemitować nowe obligacje. Ale ten koszt dla państwa już nie będzie 1,5-procentowy, tylko to pewnie będzie 5,5 procent, a może nawet nieco więcej - mówi Marek Zuber.
Ekonomista sugeruje, że najtrudniejszy może być rok 2025, ponieważ odsetki długu, który zaciągnęła Polska mogą wzrosnąć nawet do 100 miliardów złotych. 13 procent dochodów budżetowych pójdzie na odsetki, kiedy średni poziom z ostatnich 20 lat to było między 5-7 procent. Dwa razy więcej trzeba będzie przeznaczyć na odsetki. Bez względu na to, czy będzie rządził PiS, Platforma czy ktokolwiek inny, trzeba będzie się z tym zderzyć - podsumowuje ekspert.
Natalia Biel