"Na pewno będą takie zawody, które w całości zostaną zautomatyzowane" - mówi w Radiu RMF24 prezes Fundacji Digital University i autorka książki "Szkoła w czasach AI" Jowita Michalska. Tłumaczy, że dla pracodawcy sięganie po AI jest kuszące, bo przecież "technologia jest tańsza, sztuczna inteligencja nie potrzebuje urlopu i nie ma wszelkiego rodzaju roszczeń". Co może w tej sytuacji zrobić pracownik? "Musimy myśleć o swojej pracy dynamicznie. Myśleć o tym, żeby się przekwalifikować lub dokwalifikować" - odpowiada rozmówczyni Marcina Jędrycha.
Rynek pracy zmienia się na naszych oczach. Coraz więcej raportów wskazuje, że ze względu na rozwój sztucznej inteligencji, w ciągu najbliższej dekady trudniej będzie znaleźć zatrudnienie w niektórych zawodach - na przykład jako operator centrali telefonicznej, telemarketer czy też monter silników.
Bardzo dobrze, że media zaczęły o tym mówić. I bardzo się cieszę, że te raporty, które powstają - nie od dzisiaj, ale od dobrych kilku lat - zaczynają być w mediach cytowane, dlatego że świadomość społeczna dotycząca zmian rynkowych w wyniku automatyzacji i rozwoju sztucznej inteligencji jest bardzo niska. Bardzo często wydaje nam się wszystkim, że to, co robiliśmy przez ostatnie 5, 10, 20 lat - będziemy robić wiecznie. A to zupełna nieprawda - mówi w Radiu RMF24 prezes Fundacji Digital University i autorka książki "Szkoła w czasach AI" Jowita Michalska.
Korzystamy z takich narzędzi jak Chat GPT dopiero od nieco ponad dwóch lat, a zobaczmy, jak gigantyczny skok ta technologia wykonała w ciągu tego krótkiego okresu - zauważa.
Rozmówczyni Marcina Jędrycha podaje przykład zawodu kasjera. Praktycznie w co drugim sklepie mamy kasę automatyczną. Mało tego, mamy sklepy kompletnie samoobsługowe, gdzie właściwie skanujemy kartę kredytową, w których nie ma żadnego pracownika, zatem widzimy, że w tym obszarze pracy będzie trochę mniej - mówi prezes Fundacji Digital University.
Przyznaje, że przeciągu najbliższych kilku lat część naszej pracy zostanie zautomatyzowana przez sztuczną inteligencję bądź jakąś formę robotyzacji.
Przede wszystkim dlatego, że technologia jest tańsza, sztuczna inteligencja nie potrzebuje urlopu, nie ma wszelkiego rodzaju roszczeń - wiadomo, że pracodawca będzie chciał tę automatyzację przeprowadzić - tłumaczy rozmówczyni.
Pytana, co możemy zrobić, by przygotować się na te zmiany, podpowiada: Pracownik powinien bardzo dobrze rozumieć, jaki zestaw kompetencji i jaki zestaw działań ma, ale też dokształcać się. Musimy myśleć dynamicznie o swojej pracy, myśleć o tym, żeby się przekwalifikować, dokwalifikować. (...) Musimy z powrotem zacząć się uczyć, żeby na tym rynku pracy pozostać. I to nie tyczy się kolejnych pokoleń. To się bardzo mocno tyczy osób, które dziś są na rynku pracy, mają po 30, 40, 45 lat lub więcej lat.
Czy spore zagrożenie ze strony sztucznej inteligencji dotyczy również zawodów, które wymagają na co dzień kreatywnego myślenia? Jowita Michalska nie ma wątpliwości: Dzisiaj praca tzw. białych kołnierzyków: księgowych, prawników, pracowników biurowych, dziennikarzy czy osób bardzo kreatywnych, np. copywriterów, jest nawet troszeczkę bardziej zagrożona niż na przykład hydraulika...
Jednocześnie rozmówczyni zachęca, by nie bać się sztucznej inteligencji i z niej korzystać.
Po co? Między innymi po to, by automatyzować tę część pracy, która jest pracą niewymagającą wysokiego poziomu kreatywności. (...) Zróbmy sobie szkolenie, nauczmy się, jak komunikować się ze sztuczną inteligencją - mówi Michalska.
Przyznaje, że na pewno będą takie zawody, które w całości zostaną zautomatyzowane: Na przykład magazynier. Już dzisiaj widzimy, że kolejnym kolejnym obszarem technologii, który się bardzo mocno rozwija, zaraz po sztucznej inteligencji, jest robotyzacja. (...) Musimy się zastanowić, gdzie te osoby z tych zawodów będą mogły przepływać.