Po roku od objęcia władzy przez obecny rząd, resort obrony prezentuje swoje osiągnięcia i plany na przyszłość. MON chwali się, że te założenia wyróżniają się na tle dotychczasowych strategii obronnych kraju. Wśród kluczowych inicjatyw znalazły się plany na utworzenie specjalistycznych wojsk dronowych, wprowadzenie innowacyjnego sposobu zarządzania armią, a także udoskonalenie indywidualnego wyposażenia żołnierzy. To wszystko jest uzupełnieniem wielomilionowych kontraktów z Koreą Południową i USA. Ich realizację ma zapewnić znaczne zwiększenie budżetu przeznaczonego na obronność. W przyszłym roku ma to być aż 4,7 proc. PKB, co przełoży się na 186,6 mld złotych.
Podstawą dla budowania bezpieczeństwa są wydatki na obronność. A żeby wydatki były na wysokim poziomie, musi być zgoda społeczna. Dzisiaj taka zgoda społeczna w Polsce jest na najwyższym poziomie pewnie spośród wszystkich państw NATO, bo jest poczucie zagrożenia. Miejsce położenia na mapie, to wszystko, co jest doświadczeniem wojny w Ukrainie i nasza historia sprawiają, że chcemy wydawać więcej na zbrojenia - mówił na niedawnej konferencji podsumowującej ostatni rok działań MON szef tego resortu, Władysław Kosiniak Kamysz.
Dziękował także podatnikom za zrozumienie konieczności zwiększenia wydatków na nowoczesną armię.
Budujemy nowe rodzaje wojsk, takie jak wojska dronowe czy komponent wojsk medycznych. Tworzymy dowództwo transformacji po to, żeby jeszcze lepiej być wyposażonym i przygotowanym, ale też lepiej przygotowywać żołnierzy i zarządzać armią. Rozmawiamy o systemie dowodzenia i kierowania Wojskiem Polskim. Tu jest bardzo dobra współpraca z Biurem Bezpieczeństwa Narodowego i mam nadzieję, że te rozwiązania do rozwiązania przyjmiemy jednogłośnie w parlamencie w najbliższych tygodniach. Jesteśmy na finale też takich konsultacji, prac, w których wspólnie uczestniczą i przedstawiciele BBN-u, i Ministerstwa Obrony Narodowej. Więc jest dużo rzeczy, które się dzieją i muszą być zagospodarowane - wyjaśniał podczas spotkania z dziennikarzami minister obrony narodowej.
Władysław Kosiniak Kamysz - wśród konkretów, jeśli chodzi o nowoczesne uzbrojenie - wymienia m.in. śmigłowce bojowe Apache, których polska armia ma mieć 96. Na kontrakt z Amerykanami rząd zamierza przeznaczyć 10 miliardów dolarów.
Dostawy zza oceanu obejmują też czołgi Abrams, myśliwce F-35, system rakietowy Patriot czy wyrzutnie Himars. Systemy obronne mają być kompatybilne z systemem Wisła, nazywanym mózgiem obrony powietrznej Polski.
Prezydentowi Trumpowi naprawdę możemy pokazać wydatki na zbrojenia najwyższe spośród państw NATO. To działania gospodarcze i obronne na najwyższym poziomie. Nikt nie będzie miał więcej Apache niż Polska i Stany Zjednoczone. Polska będzie zaraz po Stanach Zjednoczonych. Nikt nie ma dostępu w Europie do IBCS-u, tylko Polska, więc to jest wyraz też wielkiej strategii politycznej. I myślę, że z tego punktu widzenia Polska może czuć się akurat bardzo pewnie i komfortowo - tłumaczy szef MON.
Nie brakuje jednak głosów krytycznych wobec obecnego rządu. Jego polityczni oponenci podkreślają, że część z tych działań to kontynuacja projektów rozpoczętych przez poprzedników, czyli rząd PIS.
Jak w każdym obszarze, obietnice rządu - koalicji 15 października - są takie, które udało się spełnić, ale lista tych, na których realizację żołnierze wciąż czekają, nadal liczy co najmniej kilka pozycji.
Były dowódca jednostki GROM, gen. Roman Polko wskazuje, że obecna ekipa resortu obrony wybrała dobrą ścieżkę, ale zaznacza, że tempo zbrojenia, o którym mowa, powinno przyspieszyć.
Przede wszystkim wyciągamy wnioski z tego, co się dzieje w Ukrainie. Po pierwsze parasol powietrzny, po drugie postawienie na wojska specjalne, te, które są najlepiej przygotowane do prowadzenia działań przeciwterrorystycznych, przeciwdywersyjnych, no i oczywiście ten nowoczesny system uzbrojenia czy nawet wręcz rodzaj wojsk - wojska drogowe. To wszystko pokazuje, że pole walki coraz bardziej będzie nasycone robotami - obojętnie czy to właśnie drony powietrzne, lądowe czy morskie. I na szczęście nasza reorganizacja armii idzie w tym kierunku. Tylko warto pamiętać, że to co jest na papierze, to jeszcze nie jest rzeczywistości - wyjaśnia były dowódca GROMu.
Wspominany parasol powietrzny dla Polski ma zostać zrealizowany do 2035 roku. Generał Roman Polko zauważa, że słusznie resort obrony postawił na indywidualne wyposażenie żołnierzy. Biorąc pod uwagę to, jak wygląda współczesne pole walki, sprzęt dla tych, którzy borą udział w bezpośrednich działaniach to absolutna konieczność.
Dzisiaj żołnierz to już nie jest ten z maczugą, taki muskularny, tylko to musi być człowiek, który ma duże umiejętności technologiczne, de facto jest takim "inżynierem pola walki". Zawsze jednak człowiek musi wejść w obszar prowadzenia działań, bo bez tego nie da się skutecznie opanowywać konkretnych odcinków. Musi mieć komfort, jeżeli chodzi o wyposażenie. To jest naprawdę zaskakujące, że w XXI wieku wciąż mamy jeszcze jednostki, gdzie są stalowe hełmy, gdzie są jakieś elementy umundurowania, wyposażenia, które nawet cywile na kursach survivalowych już dawno odrzucili - tłumaczy generał Polko.
Kolejny aspekt, na jaki wskazuje były dowódca jednostki GROM, to udział rodzimego przemysłu zbrojeniowego w produkcji na potrzeby naszej armii. Jego zdaniem firmy - takie jak choćby PGZ - powinny wykorzystać koniunkturę, ale problem leży w ich zarządzaniu.
Niestety wciąż Polska Grupa Zbrojeniowa to synekury dla polityków i wciąż te stanowiska kluczowe dla rozwoju tego rodzaju biznesu obsadzane są z klucza partyjnego, a nie z klucza, który w którym decydują kompetencje - puentuje generał Polko.
Mimo wielu osiągnięć przed resortem obrony stoi jeszcze wiele wyzwań. Realizacja zapowiedzianych wielomilionowych kontraktów na zbrojenia będzie kluczowa dla dalszego wzmacniania potencjału obronnego kraju. Kolejny ważny, będący już w realizacji plan rządu dotyczący obronności, to tzw. Tarcza Wschód.
W odpowiedzi na rosnące wyzwania bezpieczeństwa w regionie, Polska podjęła decyzję o zabezpieczeniu swojej wschodniej granicy na niespotykaną dotąd skalę. Projekt, obejmujący budowę pasa umocnień, fortyfikacji oraz przeszkód na długości 800 km, ma na celu stworzenie "najnowocześniejszej" granicy w całej Europie. Zgodnie z planami do roku 2028 nasze wschodnie rubieże mają stać się nie tylko symbolem suwerenności, ale i niezachwianej gotowości do obrony.
Projekt Tarcza Wschód, wspierany również przez Unię Europejską, jest odpowiedzią na zmieniającą się sytuację geopolityczną w naszym regionie. Eksperci nie mają wątpliwości, że jest konieczny w obliczu rosnących napięć i nieprzewidywalnych działań ze strony sąsiadów, Białorusi i Rosji.