W północnym Afganistanie działają już niewielkie grypy amerykańskich żołnierzy. Pełnią oni funkcje łącznikowe - ujawnił szef departamentu obrony USA - Donald Rumsfeld. O obecności kilkunastu umundurowanych Amerykanów mówił wcześniej jeden z dowódców antytalibańskiego Sojuszu Północnego.
„Mamy bardzo niewielką ilość sił lądowych w tym kraju. Ich celem jest łączność" - powiedział Rumsfeld. Wyjaśnił, że siły lądowe są na północy Afganistanu, a ich zadaniem jest pomoc w dostarczaniu informacji na temat celów do bombardowania. Siły lądowe są też w rejonie południowego Afganistanu - mówił. Minister obrony Wielkiej Brytanii, Geoff Hoon, pytany, czy w Afganistanie są też brytyjskie siły lądowe, odpowiedział: "Obecnie nie". Rumsfeld powiedział, że USA nie wykluczają szerszego użycia sił lądowych.
Wtorek był 24. dniem amerykańskich ataków na Afganistan i rządzących tym krajem Talibów. Amerykanie zaprzeczają pogłoskom o jakimkolwiek zastoju w "operacji antyterrorystycznej". Amerykańskie samoloty atakowały pozycje Talibów i bojowników Al Qaedy - poinformował Pentagon. Według afgańskiej agencji AIP, bomby spadły także na Kandahar - nieoficjalną stolicę talibów i siedzibę ich przywódcy, mułły Omara. Zdaniem obserwatorów w Islamabadzie, wszystko wskazuje na to, że bombardowania nie zakończą się przed początkiem muzułmańskiego miesiąca postu - ramadanu. W Afganistanie ramadan rozpoczyna się 17 listopada.
21:50