Wydarzenia przyśpieszyły tak bardzo, że dziś trudno już pamiętać, że jeszcze przed tygodniem szefem rządu był Mateusz Morawiecki. Po dwóch miesiącach straconych na urojenia o trzeciej kadencji rządów PiS zastępujący go gabinet niemal z marszu rozstrzygnął sprawy, w których były premier beznadziejnie utknął. Przed rządem Donalda Tuska stoi teraz wyzwanie uchwalenia budżetu. Gdyby nie prezydencko-morawiecka zwłoka, można to było zrobić już kilka tygodni temu.
Natychmiast po przejęciu władzy premier skonsumował porozumienia dotyczące dostępu do środków z KPO, przygotowane wcześniejszą wizytą w Brukseli. Donald Tusk zajął się tym już dawno, kiedy miał czas, bo urzędujący premier pławił się akurat w mrzonkach o zdobyciu sejmowej większości.
Dziś mamy "zaklepaną" wypłatę jeszcze w tym roku 5 mld euro zaliczki z funduszu Re-Power EU i złożony już wniosek o wypłatę środków z KPO - ten sam, który Mateusz Morawiecki okresowo obiecywał "za kilka tygodni" od przynajmniej półtora roku, ale nigdy go nie wysłał.
Morawiecki nie miał żadnej szansy na pozbycie się podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza, mimo że jej działania dawno już stały się bezobjawowe, a ustalenia wciąż były cząstkowe. Mówiąc serio - niespecjalnie nadawały się też do przedstawiania w imieniu rządu. Ten problem Władysław Kosiniak Kamysz rozwiązał jednym ruchem razem z komisją - nie miały tu znaczenia podtrzymujące wydumane mity twierdzenia jej przewodniczącego ani fakt, że Macierewicz jest wiceprezesem PiS. Sprawę po prostu zamknięto.
Rząd "woził się" z przystąpieniem do Prokuratury Europejskiej, pozwalającej zapanować m.in. nad nadużywaniem władzy minimum od czasu, kiedy w rządzie był jeszcze Jarosław Gowin - Adam Bodnar rozwiązał problem od ręki, podpisując wniosek w tej sprawie. Tego samego dnia, kiedy objął urząd, dostał od poprzednika płytę z twórczością recydywisty w urzędowaniu bez teki Michała Wójcika i wniósł do byłego gabinetu Zbigniewa Ziobry flagi UE.
Problemy z praworządnością, niezawisłością sędziów? Stopień powikłania prawa przez prezydenta Andrzeja Dudę, Trybunał Konstytucyjny i min. Ziobrę nie pozwala ich rozwiązać natychmiast. Pierwszą decyzją premiera powstał jednak zespół, który ma się tym zająć, a jego szef (także Adam Bodnar) już na najbliższy tydzień zapowiedział zajęcie się przez Sejm projektami uchwał w sprawach fundamentalnych - KRS i tzw. sędziów-dublerów w Trybunale Konstytucyjnym. Aktem znacznie niższego rzędu niż niezbędny systemowo, a więc rozporządzeniem, wskazał sądom sposoby rozstrzygania spraw powołań sędziów z udziałem tzw. neo-KRS.
Wszystkie te decyzje zapadły w ubiegłym tygodniu i już wygrzebują powołany we wtorek, a zaprzysiężony zaledwie w środę rząd z "morawieckiego zastoju".
Poza nimi działo się też jednak sporo w innych dziedzinach - od powołania pierwszej komisji śledczej, przez dziwaczne decyzje zabezpieczające TVP przed działaniami jej formalnego właściciela, po szybkie wybrnięcie przez organy Sejmu z antysemickiej prowokacji posła Konfederacji Grzegorza Brauna i zaskakujące niektórych podpisanie przez prezydenta ustawy o refundowaniu in vitro.
To jednak potwierdza tylko, że po dwóch miesiącach straty czasu z inicjatywy prezydenta na korzyść nieskutecznego premiera paraliż rządu został zastąpiony działaniami i to skutecznymi. Oby tak było z budżetem.
Szkoda, że na dzisiejszym etapie Polska mogła być już na początku listopada. Prace nad budżetem mogłyby dzięki temu nie być tak pośpieszne, jak będziemy to widzieć od środy.