Nie będzie ukrywania winnych; zależy nam na tym, żeby te sprawy zostały wyjaśnione - zapewnił wiceszef MSWiA Maciej Wąsik odnosząc się do ostatnich interwencji dolnośląskiej policji, po których zmarły dwie osoby.
Wiceszef MSWiA Maciej Wąsik był dziś gościem Wirtualnej Polski, gdzie został zapytany o to, czy będą reakcje na ostatnie interwencje policji, które zakończyły się śmiercią 25-letniego Ukraińca oraz 34-letniego mieszkańca Lubina. Już są te reakcje i to jest oczywiste. Jest w Lubinie wszczęte śledztwo prokuratorskie i jestem przekonany, że ono powinno przynieść wyjaśnienie tej sprawy. Tam są różne zeznania, różne wątki. Jeśli chodzi o sytuację z izby wytrzeźwień to część policjantów już poniosła konsekwencje - powiedział Wąsik.
Dodał, że nie ma miejsca w polskich służbach na tego typu działanie. To są ogromne nieszczęścia, winnych trzeba ukarać niezwykle surowo, ale nie można też stosować odpowiedzialności zbiorowej i nie można za szybko ferować wyroków - podkreślił.
Czterech policjantów z Wrocławia zostało zawieszonych po śmierci 25-latka w izbie wytrzeźwień. Wobec dwóch z funkcjonariuszy wszczęto procedurę w kierunku wydalenia ze służby.
Śmierć Ukraińca podczas interwencji ujawniła "Gazeta Wyborcza", która dotarła do nagrań z monitoringu. Widać na nich, jak Dmytro Nikiforenko był rażony gazem, okładany pięściami i pałką oraz duszony przez policjantów i pracownika izby.
W związku ze zdarzeniem śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Świdnicy. Jak podała Komenda Miejska Policji we Wrocławiu, ze zgłoszenia, jakie otrzymali interweniujący policjanci wynikało, że mężczyzna jest pijany i agresywny.
Wcześniej, 6 sierpnia w Lubinie na Dolnym Śląsku 34-letni Bartosz S. zmarł po interwencji policji. Pierwsza sekcja zwłok nie ustaliła przyczyny zgonu. Na zlecenie rodziny wykonano za granicą drugą sekcję zwłok Bartosza S.
Policja utrzymuje, że w chwili, kiedy funkcjonariusze przekazywali 34-latka pod opiekę ratowników medycznych, zachowane były jego funkcje życiowe. Z opublikowanych dotąd relacji ratownika wynika, że zgon mężczyzny stwierdzono już ulicy. Jak tłumaczył, z tego powodu ratownicy nie podejmowali też żadnych czynności resuscytacyjnych. Policja z kolei utrzymuje, że w chwili, kiedy funkcjonariusze przekazywali 34-latka pod opiekę ratowników, zachowane były jego funkcje życiowe.
Śledztwo pod kątem przekroczenia uprawnień przez policjantów i nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny wszczęła Prokuratura Rejonowa w Lubinie. Decyzją Prokuratury Krajowej śledztwo zostało następnie przekazane Prokuraturze Okręgowej w Łodzi.