Czy Marcin P. odzyska wolność - to pytanie jakie stawia środowy "Fakt". Gazeta przypomina, że twórca Amber Gold czeka na decyzję sądu w sprawie zażalenia na areszt jakie złożył jego obrońca. Z kolei "Gazeta Wyborcza" publikuje raport NIK ws. zadłużenia instytutów podległych resortowi zdrowia.
Wiele razy wodził za nos sędziów i prokuratorów. Dostawa łagodne wyroki w zawieszeniu i nikt specjalnie nie przeszkadzał mu w rozkręcaniu kolejnych szemranych biznesów. I choć od dwóch tygodni siedzi w celi, wciąż liczy, ze wymiar sprawiedliwości znów okaże się dla niego łaskawy. Marcin P. rzeczywiście może odzyskać wolność. Wystarczy tylko, że w środę sąd przychyli się do zażalenia na areszt, jakie złożył jego obrońca - donosi środowy "Fakt".
Z ciasnej celi wprost do luksusowego apartamentu. Żona w progu witająca go kieliszkiem szampana. Wykwintna kolacja zamiast cienkiej więziennej zupki. Marcin P. z pewnością ma nadzieję, że w środę stanie się to faktem. Przyzwyczajony do bezkarności twórca Amber Gold powinien odsiedzieć co najmniej trzy miesiące. Jego prawnicy robią jednak co mogą, żeby wyszedł wcześniej - czytamy w "Fakcie".
Środowy "Fakt" publikuje zdjęcie Grzegorza Napieralskiego, który delektuje się sushi. Świeżutkie mięso z drogich ryb i soki owocowe. Bogatemu łatwo zadbać o posiłek wysokiej jakości. Bo go stać- wypomina dziennik politykowi SLD. "Fakt" wyliczył, że za zestaw Napieralski zapłacił około 90 złotych. Kieliszek wina to wydatek prawie 50 złotych.
Joanna Krupa podpisała kontrakt z firmą produkującą bieliznę. Kontrakt opiewa na 900 tysięcy złotych - donosi "Fakt". Modelka będzie sygnować swoim nazwiskiem kolekcje i reklamować polski produkt za granicą.
Z 16 szpitali-instytutów podległych Ministerstwu Zdrowia tylko jeden nie przynosi strat! Marnują gigantyczne pieniądze, bo resort na to pozwala. Jednocześnie poucza samorządy, jak walczyć z długami szpitali - czytamy w środowej "Gazecie Wyborczej".Instytuty to ważne i często ogromne szpitale- głównie w Warszawie - które mają leczyć najtrudniejsze przypadki i zarazem prowadzić badania naukowe, poszukiwać nowych terapii, kształcić lekarzy. W fatalnej sytuacji jest nie tylko Centrum Zdrowia Dziecka. Okazuje się, że pozostałe instytuty także toną w długach, a działalność naukowa większości z nich jest fikcją.
To w skrócie wnioski z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Szczegółowo przyjrzała się ona sześciu instytutom. Bo - jak tłumaczy -w ostatnich latach długi tych szpitali urosły o 60 proc., a prasa pisała o nieprawidłowościach. Największe zobowiązania ma Centrum Zdrowia Matki Polki - prawie 260 mln zł. Następnie Centrum Zdrowia Dziecka (ponad 200 mln zł) i Instytut Reumatologii (88 mln zł). Skąd takie zadłużenie? NFZ za mało płaci za leczenie - tłumaczą szefowie instytutów. A są tu przyjmowani najtrudniejsi i przez to kosztowni pacjenci. Poza tym lekarze o najwyższych kwalifikacjach kosztują - wylicza "Gazeta Wyborcza".
To nie przypadek, że rodzina Tusków na swojego adwokata wybrała właśnie Romana Giertycha. Na pierwszy rzut oka taki sojusz wydaje się egzotyczny, ale okazuje się, że dawny lider LPR ma z obecnym premierem doskonałe relacje - twierdzi środowy "Super Express". Już sześć lat temu przyjmował go w swojej willi na kolacji. Donaldowi Tuskowi towarzyszył wtedy wiceszef PO Grzegorz Schetyna.
Spotkanie miało być tajne i nikt nie miał prawa się o nim dowiedzieć. Jednak Roman Giertych nad dyskrecję przedłożył najwyraźniej własne interesy. Zdekonspirował swoich gości, by wygrać proces ze swoim dawnym współpracownikiem z LPR, budowlańcem Marianem Brudzyńskim. Ten ostatni budował dla lidera LPR dom. Panowie jednak się pokłócili o rozliczenia i sprawa trafiła do prokuratury. Z dokumentu, do którego dotarł "Super Express", wynika, że Giertych chciał, by Tusk i Schetyna zostali przesłuchani w sprawie... stanu, w jakim podczas kolacji był jego dom.
W piśmie do prokuratury uzasadniał wezwanie świadków "okolicznością pobytu na jego posesji w lutym 2006 r.". Chciał, aby śledczy spytali Tuska i Schetynę m.in. "czy w domu w trakcie kolacji zauważyli, że podłoga jest betonowa oraz czy pokój był ogrzewany kominkiem, czy zwykłą kozą". Wizytę Tuska i Schetyny na kolacji u Giertycha potwierdza również sam Brudzyński.