Prawie połowa szefów największych polskich przedsiębiorstw ma dyplom uczelni technicznej - ujawnia "Rzeczpospolita". "Studia inżynierskie rozwijają umiejętności analityczne i zdolność myślenia systemowego, które bardzo się przydają w pracy menedżerskiej" - ocenia Andrzej Maciejewski, dyrektor zarządzający polskiego oddziału SpencerStuart.
Najważniejszy jest dyplom renomowanej uczelni technicznej, najlepiej Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie albo Politechniki Warszawskiej, a następnie szkolenia bądź staże.
Od pięciu lat uczelnie techniczne utrzymują w rywalizacji o miano kuźni prezesów firm przewagę nad szkołami ekonomicznymi. Nasz sukces jest rezultatem wizji uczelni realizowanej od chwili jej powstania. Zawsze byliśmy blisko przemysłu i dbaliśmy, aby nasi absolwenci byli jak najlepiej przygotowani do zmieniających się warunków - mówi prof. Antoni Tajduś, rektor AGH.
Janusz Filipiak, prezes Comarchu, podkreśla, że studia na AGH zapewniły mu edukację zawodową na najwyższym światowym poziomie. Jacek Bartkiewicz, prezes banku BGŻ, twierdzi, że na różnych etapach swej kariery zawodowej wykorzystywał solidną wiedzę teoretyczną, którą dały mu studia na SGH (dawna SGPiS). Na sukces zawodowy zawsze składa się 50 proc. wiedzy i 50 proc. doświadczenia - dodaje.
Łowcy głów przewidują, że wkrótce górę wezmą absolwenci szkół ekonomicznych. Najwyższe stanowiska zdominują ludzie, którzy uczyli się wiatach 90., gdy wszyscy chcieli studiować zarządzanie i marketing - wskazuje Dariusz Użycki, dyrektor zarządzający Deininger Consulting.