O Takuniu zrobiło się ostatnio głośno w mediach za sprawą nominowanego do Oscara filmu Jerzego Skolimowskiego "IO". W główną rolę wcieliło się aż sześć zwierząt, ale to Takunio jako jedyny odważył się zagrać scenę w tunelu. Filmowy "gwiazdor" żyje ze swoimi opiekunami, Małgorzatą Supronowicz i Tomaszem Borkowskim w Nowej Wsi, pod Nadarzynem na Mazowszu. Okazuje się, że plan filmowy nie jest dla niego obcy, a on sam wcale nie jest uparty.
Historia Takunia pokazuje, że na oscarową rolę nigdy nie jest za późno. Osiołek ma 20 lat, więc można powiedzieć, że jest w średnim dla tych zwierząt wieku. Jego opiekunka Małgorzata Supronowicz podkreśla, że doświadczenie Takunia pomagało mu na planie.
Młode osły miały mniej szans, dlatego że nie chciały wielu rzeczy robić, bo się bały. A on do wody wchodził, do tunelu, na moście stał, bo się niczego nie boi. Ma do ludzi ogromne zaufanie - podkreśla opiekunka osła w rozmowie z Pauliną Sawicką w Radiu RMF24.
Co ważne, łatwość, z jaką Takunio radzi sobie na planach filmowych, nie jest efektem tresury. Ma rutynę, nie boi się, jest bardzo przyjemny dla wszystkich. Nie jest wcale uparty. Robi wszystko za nagrody, co się chce. Po prostu jest naszym przyjacielem - zaznacza Supronowicz.
Choć sławę osiołkowi z Nadarzyna przyniósł film "IO", to na planie filmowym Takunio bywał już wcześniej. Jego kariera rozpoczęła się od reklamy jednej z sieci restauracji fast food. Takunio ma na swoim koncie też występ w reklamie pizzy i epizod w "Listach do M. 3".
W przeciwieństwie do reklam, kręcenie filmu pełnometrażowego łączyło się z wieloma dniami zdjęciowymi. Wyjazdy i praca przez kilka dni nie były jednak problemem dla sympatycznego osiołka.
Był zabierany przez państwa, którzy się zajmują przygotowywaniem zwierząt do filmów. 10 dni, tydzień, 9 dni. Wyjeżdżał w różne miejsca, bo był pod Wrocławiem, na Mazurach, pod Częstochową. Znosi podróże bardzo dobrze, wchodzi do koniowozu, jest to dla niego rozrywka. Widzi inne zwierzęta, innych ludzi - opowiada Supronowicz.
Na planie Takunio nawet się zakochał. W oko wpadła mu oślica Ola. Zauroczenie w pewnych sytuacjach utrudniało prace filmowcom, ale były też chwile, gdy ośle uczucia stawały się przydatne - np. Takunio musiał podejść w dane miejsce. Najpierw do celu przyprowadzano Olę, a później samiec sam podążał jej śladem.
Miał motywację, żeby tam pójść - mówi opiekunka.
Gdy pojawiało się jakieś trudne zadanie, to do jego realizacji Takunia przekonywano nagrodami. Opiekunka zdradza, że ulubione smakołyki osła to marchew, suche bułki i jabłka. W większości przypadków przekupstwo nie było jednak na planie konieczne.
Nie musiał tańczyć, stawiać na tylnych nogach, ani dawać kopyta, tylko robił to, co normalny osioł robi. A że robił to tak, że na filmie nie widać, że on był proszony o to, to jest cały smaczek tego filmu - przyznaje Supronowicz.
Pomagał też fakt, że Takunio lubił głos pani Agaty, która przygotowywała go do filmu.
Takunio może być pewien, że jeśli film "IO" zdobędzie Oscara, to otrzyma odpowiednie wynagrodzenie w postaci smakołyków. Zresztą już teraz może liczyć na prezenty, a niektórzy proszą o odcisk jego kopyt.
Od znajomych dostaje marchewki. Wczoraj dostał od znajomych marchew z zieloną wstążką i napisem: "To dla Takunia". Nawet zamówiono z Ameryki odcisk jego kopyt. Dzisiaj miał robione kopytka i mamy już kilka odcisków dla znajomych - zdradza opiekunka.
Ciekawa historia wiąże się z imieniem Takunia. Osiołek występował pod Opocznem na festynie. Tam ogłoszono konkurs na imię dla niego. Było bardzo wiele propozycji, ale zdecydowano, że wygra "Takunio".
Dlatego, że wtedy - w 2004 roku - wchodziliśmy do Unii, więc on został Takunio - tłumaczy opiekunka.
Jak to się stało, że trafił pod Nadarzyn? Ponieważ jako dziecko spotykałam osiołka w ogródku jordanowskim i zawsze marzyłam o osiołku - bo tamten Olek był bardzo miły i spokojny - to jak się nadarzyła okazja, to wymieniliśmy Takunia na naszego konika - kuca felińskiego, który poszedł do takiego młodego chłopca, teraz dorosłego mężczyzny. Oczywiście nie wiedzieliśmy, że będzie gwiazdorem. Po prostu był miłym osiołkiem - wyjaśniła.
A jak wygląda życie Takunia, gdy nie występuje przed kamerami? Spędza czas na dużym wybiegu, nocuje w stajence, jest karmiony i głaskany.
Jeżdżą na nim małe dzieci. Studenci uczą się na nim, gdy mają praktyki. On jest do ludzi przyzwyczajony - dodaje Supronowicz.
Na co dzień Takunio przebywa też z gromadą innych zwierząt. Opiekunka przyznaje, że ma psy, konie, kury, kaczki, gęsi, 2 miniaturowe koniki, osiołki, rybki, koty. Mamy gościnnie 11 owiec. Dużo mamy zwierząt - opowiada Supronowicz.
To, że Takunio jest w dobrych rękach, jest pewne. Rozmówczyni Pauliny Sawickiej i Tomasz Borkowski to emerytowani lekarze weterynarii. Para czasem sędziuje też w wystawach psów.
Mamy wykłady dla młodych adeptów interesujących się psami, zajmujemy się naszymi psami, czasem je wystawiamy na wystawach. Piszemy artykuły, książki, ukazała się taka książka "100 lat kynologii w wolnej Polsce" i mój mąż jest głównym redaktorem tego. Mamy co robić, naprawdę się nie nudzimy - przyznaje i dodaje, że nawet jeśli film, w którym występował Takunio dostanie Oscara, to osiołek się nie zmieni: Sodówka mu nie uderzył do głowy. On jest bardzo dumny ze swojej nominacji, ale jest tak samo miły jak kiedyś. Także myślę, że nie zdaje sobie sprawy, że wzbudził tak wielkie zainteresowanie i ten film tak daleko zaszedł.