Dziennikarz musi umieć nie tylko mechanicznie zdawać relacje, jakby był dalekopisem odległym od swego tematu. Stawiam też sobie inne, bardziej ryzykowne cele, wymagające ostrego skrócenia dystansu do przedmiotu dochodzenia oraz odległości pomiędzy poszczególnymi doniesieniami. Tę metodę przyjąłem ostatnio analizując informacje o gazowych projektach.
Pierwszego września na rynku księgarskim w Danii pojawiła się książka dziennikarza śledczego Jensa Høvsgaarda "Spionerne der kom ind med varmen" (w moim swobodnym tłumaczeniu "Ze śmiertelnej gorączki"). Jej tematem są niebezpieczne związki bezpieki i biznesu, energetyki i KGB, gazu i Stasi.
Antybohaterami są najważniejsi europejscy politycy z krajów takich jak Niemcy, Dania, Szwecja i Finlandia oraz oczywiście Rosja, rządzona przez "zimnych czekistów" pod wodzą byłego oficera sowieckich służb Władimira Putina. Høvsgaard opisuje brudne metody pozyskiwania przychylności dla słynnego projektu gazrury pod dnem Bałtyku zwanej Gazociągiem Północnym albo inaczej Nord Stream. Zgodę na położenie nitki z błękitnym paliwem często kupowano za łapówki, a jeśli korupcja nie była skuteczną metodą, sięgano po szantaż. Taką możliwość dawały "kompromaty" z sowieckich i enerdowskich teczek.
Zacząłem wiązać fakty. Skoro tak się działo w Niemczech i w krajach skandynawskich, to nasz kraj był "Zieloną Wyspą" uczciwości pływającą w mętnej bałtyckiej wodzie? Fakty wskazywały na coś innego.
Na polskiej planszy też toczyła się i nadal się toczy brutalna, brudna gospodarczo-energetyczna gra, rodzaj Euromonopolgazu, o stawce większej niż życie, na co być może wskazuje zagadkowa katastrofa w Smoleńsku. Można nabrać mocnych podejrzeń, kiedy analizuje się kalendarium, zestawia daty wyroków sądowych, zmian własnościowych, umów, wizyt, rozmów polsko-rosyjskich w okresie 2009-10. Ich makabrycznym zwieńczeniem, choć jeszcze nie ostatecznym zakończeniem, była tragedia z dziesiątego kwietnia. Jedną z kluczowych, poprzedzających katastrofę, dat wydaje się 27 stycznia 2010 roku, dzień, w którym opublikowano komunikat PGNiG, EuRoPol Gazu SA i Gazpromu. Poinformowano w nim o umorzeniu Gazpromowi długu wobec Polski w wysokości 1,2 miliarda złotych. Gdy usłyszeli o tym pracownicy Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nawoływali do powołania sejmowej komisji śledczej w tej skandalicznej sprawie. Tak się dziwnie składa, że przygotowania do wizyty w Katyniu przebiegały w atmosferze bardzo ostrego konfliktu obu obozów politycznych Tuska-Pawlaka i braci Kaczyńskich o sprawę gazu i Gazpromu. Smoleńsk brutalnie przeciął polski gazowy węzeł gordyjski, ten niemożliwy do rozwiązania supeł: PiS kontra syjamscy polityczni bracia PO-PSL. Jednak smoleńska gra toczy się nadal, bo na szczęście, pomimo ogromnych strat osobowych, nie zginęli tam pod Katyniem wszyscy ekonomiczni patrioci, dbający o dywersyfikację dostaw energii, walczący o gazową a więc geopolityczną niepodległość (jak Jarosław Kaczyński i jego sojusznicy) ze zwolennikami podporządkowania się rosyjskiemu monopolowi ( czyli otoczenie D. Tuska i W. Pawlaka).
Ostatnio tygodnik "Sieci" opisał kulisy niekorzystnej dla Polski umowy gazowej z 2010 roku. Dziennikarze zdobyli niejawne instrukcje negocjacyjne ludowo-liberalnego gabinetu. Umowa gazowa z 29 października 2010 r. to jeden z najcięższych grzechów poprzedniej ekipy. W strategicznym obszarze bezpieczeństwa państwa wykonano całą serię niezrozumiałych ruchów, by zadowolić Moskwę. Wymieńmy tylko najważniejsze: rezygnacja z ok. 1 mld zł, które był nam winny Gazprom; rezygnacja z setek milionów zysków spółki EuRoPol Gaz; szalenie niekorzystne dla Polski zmiany w strukturze organizacyjnej tej firmy; planowane wydłużenie o 15 lat uzależnienia od rosyjskiego gazu kupowanego po zawyżonych cenach; i wreszcie rezygnacja z dywersyfikacji dostaw surowca - wyliczały "Sieci". Tygodnik dotarł do niejawnych instrukcji negocjacyjnych rządu polskiego w sprawie tej umowy. Pierwsza pochodząca z marca 2009 roku zakładała "obronę polskich interesów". Natomiast w tej zatwierdzonej przez rząd Tuska w lipcu, Polska odeszła "od wszystkich najważniejszych postulatów, gwarantujących bezpieczeństwo energetyczne".
Ta sekwencja wydarzeń być może nie będzie tak niezrozumiała, jeśli poznamy europejski kontekst gazowych kontraktów. Właśnie tę bezcenną wiedzę przynosi książka dociekliwego duńskiego reportera.
Bogdan Zalewski: Naszym gościem jest Jens Høvsgaard, znakomity duński dziennikarz śledczy. Witamy w polskim radiu RMF FM, Jens!
Jens Høvsgaard: Witam, dziękuję za zaproszenie.
Jest pan autorem niezwykle interesującej książki, mam nadzieje, ba! jestem pewien, że także dla polskich czytelników. Jest zatytułowana "Spionerne der kom ind med varmen". To aluzja do słynnej szpiegowskiej powieści Johna le Caré "The Spy Who Came in from the cold". (W Polsce znanej pod tytułem "Ze śmiertelnego zimna"). Jednak pana tom to nie jest literacka fikcja, prawda?
Nie, absolutnie nie! Mógłbym powiedzieć: niestety nie jest to fikcja literacka. To rzeczywistość. Napisałem o tym, jak Kreml i Gazprom korumpował polityków w Danii, Szwecji i Niemczech, aby uzyskać zgodę na budowę pierwszej nitki gazociągu Nord Stream.
Władimir Putin to były agent KGB. Działał w Dreźnie w czasie Zimnej Wojny. Czy tajna wiedza, którą wtedy zdobył może być użyteczna w obecnych czasach w gazowych projektach?
Tak, na pewno. Oczywiście. Może używać wielu narzędzi ze swego szpiegowskiego warsztatu. Jednym z najważniejszych jest przyjaźń z okresu Zimnej Wojny z obecnym dyrektorem zarządzającym Nord Stream.
Z Matthiasem Warnigiem!
Tak, Matthias Warnig to stary przyjaciel Władimira Putina. Spotkali się w Dreźnie w zimnowojennych czasach i wówczas współpracowali ze sobą. A teraz pracują razem w Gazociągu Północnym.
Napisał pan, że najważniejsi politycy w Szwecji, Finlandii, Niemczech, Danii byli szantażowani i korumpowani w związku z budową Nord Stream - tej kontrowersyjnej gazrury na dnie Bałtyku. Czy możemy powiedzieć, że niektórzy politycy dosłownie sprzedali duszę Putinowi?
Z pewnością. To właśnie uczynili. Widzimy takich polityków jak Gerhard Schroeder - eksszef niemieckiego rządu czy były fiński premier Paavo Tapio Lipponen. Pierwszy z nich potępił Putina i jego agresję na Czeczenię, kiedy sprawował swój urząd. Jednak kiedy Putin podpisał z nim kontrakt związany z Nord Stream, zamilkł. Nie mówił już nic o wojnie Putina z Czeczeńcami, ani w ogóle o tym, co złego Putin robi. Schroeder razem z Lipponenem siedzą w kieszeni rezydenta na Kremlu. A ich kieszenie są wypełniane naprawdę dużymi pieniędzmi. Obaj mają pensje po około pół miliona euro rocznie.
Czyli to jest cena pokoju, spokoju.
Tak, to prawda. Powiedziałbym też, że jest to cena lojalności. Tyle również kosztuje zgoda na przeprowadzenie gazowej rury na dnie Bałtyku.
A Polacy? Co przedstawicielami różnych rządów w Polsce? Czy ma pan jakikolwiek informacje na temat podejrzanych relacji między polskimi politykami i Gazpromem. Czy zna pan nazwiska jakichś lobbystów, ludzi pozostających pod rosyjskim wpływem, takich jak Gerhard Schroeder w Niemczech?
Próbowałem faktycznie przeprowadzić śledztwo w tej sprawie, bo były na ten temat pogłoski. Jednak nie byłem w stanie ich potwierdzić. Może pańscy słuchacze mogliby znaleźć dowody? Wiem, że były Sekretarz Generalny NATO Anders Fogh Rasmussen twierdził, że Putin i konsorcjum Nord Stream hojnie dotowali grupy obrońców środowiska w Polsce, które protestowały przeciwko szczelinowaniu hydraulicznemu. (Procesowi wykorzystywanemu do pozyskiwania gazu ziemnego z łupków.) Nie wiem, czy jego słowa są prawdziwe. Próbowałem zbadać tę sprawę. Niestety nie zdobyłem żadnych na to dowodów. To wciąż pogłoska.
To tylko plotki?
Nie wiem. To wy w Polsce, jeśli pogrzebiecie w tym głębiej, być może będziecie w stanie coś znaleźć. Jednak były ku temu wystarczające powody: i dla Nord Stream i dla Gazpromu.
A co z narzędziami? Jakie narzędzia z tego szpiegowskiego zestawu, o którym pan wspomniał, są wykorzystywane, aby wywierać presję?
Przede wszystkim pieniądze. To bardzo ważne narzędzie. Weźmy choćby Danię. W Danii konsorcjum Nord Stream nie musiało kupować najważniejszych polityków, tak jak to było konieczne w Szwecji, w Finlandii i w Niemczech. W 2009 roku kiedy Rosji potrzebna była zgoda Danii na przeprowadzenie rurociągu, klimat między obu państwami był tak zimny jak mróz za oknami na Syberii. Taka atmosfera panowała od siedmiu lat, od kiedy Dania zezwoliła na zorganizowanie czeczeńskiego kongresu światowego w Kopenhadze. Od tego czasu duński eksport do Rosji spadł niemal do zera. Wtedy nowy duński premier w 2009 roku Lars Løkke Rasmussen zapragnął otworzyć na nowo rynek rosyjski dla duńskiego rolnictwa, dla piwa z Danii.
I możemy powiedzieć, że klimat między Rosją i Danią stał się cieplejszy?
Tak, ociepliła się atmosfera, ponieważ Putin potrzebował duńskiej zgody na Nord Stream. Poprosił Danię o zainicjowanie procesu prowadzącego do zezwolenia na tę inwestycję. To było jedno z narzędzi wywierania presji. Rosyjski przywódca powiedział: jeśli to uczynicie, ponownie otworzę dla was nasz rynek.
Wiemy, że Rosja używa gazu jako broni politycznej. Byli oficerowie KGB, tak zwani siłowicy, zajmują prominentne stanowiska w Putinowskiej Rosji i Gazpromie. Dlaczego Zachód nie dostrzega tego niebezpiecznego czynnika?
Widzą to, widzą. Jednak zdecydowali, że przymkną na to oczy. W Danii ważniejsza dla rządu była sprzedaż do Rosji boczku i piwa, niż kwestie bezpieczeństwa, niż to, że daje się Putinowi polityczną broń, pistolet gazowy, który może on wykorzystać przeciwko waszemu krajowi, Ukrainie czy na przykład państwom bałtyckim.
Czyli możemy powiedzieć ironicznie, że to był program "żywność za gaz".
Tak! "Żywność za gaz." Może pan to tak określić.
Europejskie kraje takie jak Polska muszą mieć różne źródła gazu. Gdzie zatem jest ta słynna energetyczna solidarność w Unii Europejskiej?
Nie wiem. Ona nie istnieje. Niemcy bardzo chętnie kupują gaz od Rosji. Oni są partnerami w projekcie Gazociągu Północnego. Angela Merkel jest bardzo mocnym politykiem w Unii Europejskiej. A Niemcy mówią "TAK" na współpracę z Gazpromem i na Nord Stream. Dlatego w tak trudnej sytuacji są inne kraje Unii, wzywające do europejskiej solidarności. Powiem to jeszcze raz: chodzi o pieniądze. W grę wchodzą najważniejsze przedsiębiorstwa i duże sumy. To ważniejsze dla nich niż obowiązek solidarności.
My nazywamy te dziwne stosunki, gazowe relacje między Moskwą i Berlinem, nowym paktem Ribbentrop-Mołotow. Czy to jest przesada, czy to prawda?
Myślę, że to zrozumiałe, że używacie tego odniesienia. Ponieważ to bardzo bliskie partnerstwo między Niemcami i Rosją wokół Gazociągu Północnego.
Czy wierzy pan w realizację projektu Baltic Pipe, planowanego rurociągu gazowego pomiędzy Danią a Polską?
Mam nadzieję, że powstanie. To jest bardzo dobra, bardzo interesująca propozycja i dla Danii i dla Polski oraz dla Europy Wschodniej. To alternatywa dla gazociągu Nord Stream. A także alternatywna nitka do starego rurociągu, który działa obecnie i przesyła gaz przez Białoruś i Ukrainę i dalej do Europy, w tym także do Polski. Myślę, że byłoby to bardzo mądre posunięcie. Trzeba połączyć rurą Danię z Polską.
A co pan sądzi o imporcie skroplonego naturalnego gazu (LNG) ze Stanów Zjednoczonych do Polski.
Zapomnijcie o tym. Zapomnijcie.
Dlaczego?
W mojej opinii to zbyt trudne, abyście sobie z tym poradzili. To, czego potrzebujecie, to tak naprawdę alternatywny gazociąg, i może - w przyszłości - alternatywna, zielona energia, inny rodzaj energii, która zastąpiłaby ropę i gaz. Zamiast LNG ze Stanów Zjednoczonych.
Bardzo dziękuję. Bardzo dziękuję za bardzo interesującą rozmowę. I czekam na pańską książkę w Polsce.
To tak jak ja. Dziękuję, że pan do mnie zadzwonił.