1 stycznia 2020 roku przez Nord Stream 2 popłynie rosyjski gaz do Niemiec. Rosyjski koncern Gazprom ogłosił, że jedna trzecia gazociągu jest już gotowa. Na dnie Bałtyku ułożono do tej pory ponad 800 kilometrów rur, które składają się na dwie nitki gazociągu.
Rosjanie nie ukrywają jednak, że gazociąg może zostać oddany szybciej niż 1 stycznia przyszłego roku. Pośpiech można wytłumaczyć zdecydowaną postawą USA, które są przeciwne budowie. Od początku inwestycji przeciwna jest jej m.in. Polska i Ukraina. Są jednak w mniejszości. Kraje zachodniej Europy nie widzą w rosyjskim gazociągu zagrożenia. Nie zgadzają się też ze stwierdzeniem o rosyjskiej dominacji gazowej w Europie.
Rosjanie liczą na coraz większy eksport gazu do Europy, a eksperci w Moskwie wskazują, że niebawem skończy się wydobycie gazu w Holandii. Eksport zacznie również ograniczać Algieria. Tylko w tym roku eksport rosyjskiego gazu np. do Austrii wzrósł o jedną trzecią - zauważył w Wiedniu Aleksiej Miller szef Gazpromu.
USA nałożyły sankcje na dwie europejskie firmy budowlane współpracujące z Rosją przy Nord Stream 2. To nie wpływa na tempo prac - przekonuje Miller. Przez Nord Stream 2 ma być przesyłane 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Rurociąg ma biec równolegle do uruchomionego w 2011 roku gazociągu Nord Stream. Partnerami rosyjskiego koncernu Gazprom w tym projekcie są zachodnie firmy energetyczne: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper, francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell