​Dwie niemieckie torpedy ćwiczebne z okresu II wojny światowej wydobyła z dna Bałtyku polska Marynarka Wojenna. Bomby leżały kilka mil od wejścia do portu w Gdyni, na głębokości około 30 metrów. Okazało się jednak, że w tym rejonie może znajdować również kilka uzbrojonych pocisków. Ich detonacja będzie możliwa dopiero w lecie.

Ćwiczebne torpedy typu G7 kalibru 533 mm odnaleziono podczas prac hydrograficznych, które prowadzili pracownicy Urzędu Morskiego w Gdyni. Każda z torped ma ponad 7 metrów długości i waży około 1,5 tony. W operacji prowadzonej na Zatoce Gdańskiej uczestniczy Grupa Nurków-Minerów 13 Dywizjonu Trałowców oraz niszczyciel min ORP Mewa.

Marynarka nie kończy na razie działań, ponieważ na dnie leży jeszcze kilka torped. Na razie pociski zbadano przy użyciu specjalnego podwodnego robota. Okazało się, że niektóre z nich mogą być uzbrojone. Wydobywanie z dna tych ćwiczebnych, które nie stanowią niebezpieczeństwa, ma potrwać do jutra. Te, które najpewniej są torpedami bojowymi, zostaną zdetonowane na dnie, ale dopiero w lecie.

Na razie na detonację nie zgodziła się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku. Torpedy leżą bowiem w pobliżu terenu objętego programem Natura 2000. Wiosną trzeba tam chronić 27 różnych gatunków zwierząt, w tym morświna."Morświny akurat w okresie wiosennym najliczniej odwiedzają wody Zatoki Puckiej w rejonie planowanych detonacji, ponieważ żerują wówczas na przebywających tam ławicach ryb. Biorąc pod uwagę, że są one gatunkiem krytycznie zagrożonym i priorytetowym dla sieci Natura 2000, działania takie mogły mieć znaczący negatywny wpływ na obszary Natura 2000" - tłumaczy Joanna Jarosik z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku.

Detonacja i związana z nią podwodna fala uderzeniowa, a także fala akustyczna mogła by zaszkodzić zwierzętom. Marynarze będą mogli wrócić do działań latem.


(bs)