MSW wyjaśnia zatrzymanie na warszawskim lotnisku białoruskiego opozycjonisty Alesia Michalewicza. "Sprawdzamy tę sprawę pod kątem mechanizmu działań, procedur i współpracy z Interpolem"- powiedziała rzeczniczka resortu Małgorzata Woźniak.
Jak dodała, Interpol już w lipcu uznał, że wniosek o zatrzymanie białoruskiego opozycjonisty to kwestia polityczna. Ta informacja nie została Polsce przekazana - dodała rzeczniczka.
Według Woźniak, ze wstępnych ustaleń wynika, że zatrzymanie Michalewicza nie było spowodowane błędem funkcjonariuszy Straży Granicznej. Wydaje się, że w tym przypadku zawiodło coś w samym mechanizmie, we współpracy z Interpolem. Na razie za wcześnie jednak, by to przesądzać, zależy nam na tym, by wszystko wnikliwie zostało wyjaśnione - twierdzi Woźniak.
Straż Graniczna tłumaczyła wczoraj, że białoruski opozycjonista legitymował się czeskim dokumentem i znajdował się w bazie danych Interpolu jako osoba poszukiwana ws. organizacji masowych demonstracji.
Z kolei rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że Interpol przekazał do Biura Międzynarodowej Współpracy KGP informację o poszukiwaniu Michalewicza już w kwietniu tego roku.
W poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Warszawie zdecydowała o zwolnieniu Michalewicza. Potem do polskich śledczych dotarło pismo Interpolu w Mińsku, że międzynarodowe poszukiwania opozycjonisty zostały odwołane przez Białoruś.
W rozmowie z reporterem RMF FM Aleś Michalewicz powiedział w poniedziałek, że spodziewał się zatrzymania. Myślałem, że coś takiego może się wydarzyć w Polsce, w Niemczech, w Stanach, w każdym kraju. To był dla mnie w miarę oczekiwany, ale bardzo nieprzyjemny moment - podkreślił.