"Hejterzy pracują w ramach struktury państwa, bo to jest kolejna rzecz, która tego dowodzi" - tak rzecznik Sądu Najwyższego Michał Laskowski odniósł się do informacji RMF FM, z której wynika, że KRS decydując o awansach sędziowskich korzystała z materiałów dostarczonych przez internetową hejterkę Emilię.
"Listy przesyłane są pocztą (...) z Brukseli do ministerstwa sprawiedliwości - tutaj celowo wycieka to do przyjaznych forów internetowych czy mediów, jest przekazywane do KRS. Ocena merytoryczna nie ma znaczenia, tylko to, czy ktoś jest na liście czy nie. (...) To świadczy o tym, że to nie jest przypadkowe działanie jednej czy dwóch osób, tylko to jest rodzaj pewnej struktury. I to jest właśnie niebezpieczne" - tłumaczył Michał Laskowski.
Gość Rozmowy w samo południe w RMF FM podkreślał, że "to się absolutnie nie mieści w standardzie państwa prawa".
Tomasz Skory pytał swojego gościa również o kwestię tego, czy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powinien podać się do dymisji w związku z aferą hejterską. "Tak. Mamy do czynienia z czymś w rodzaju odpowiedzialności politycznej. I na tą odpowiedzialność polityczną pan minister zresztą wielokrotnie się powoływał w toku swojej kariery" - ocenił sędzia Laskowski. "Jeśli coś takiego dzieje się w podległym resorcie, szef za to odpowiada" - dodał.
Reporterzy RMF FM dotarł do skanu nienawistnych pocztówek, które były wysyłane do Sądu Najwyższego w ubiegłym roku.
Większość korespondencji została w Sądzie Najwyższym zniszczona. Dlaczego? "Był to okres, kiedy pani prezes była pod takim ostrzałem, że podległe jej służby, sekretariat, próbowały ją chronić przed takimi tekstami" - tłumaczył rzecznik SN.
"Nie może być tak, że ktoś zaczyna dzień pracy i ma kilkadziesiąt tego typu tekstów na biurku, bo nawet bardzo odporne osoby miałyby z tym problem, żeby sobie z tym radzić. Jedna z pań w sekretariacie psychicznie odchorowała to, co się wtedy działo, bo do tego dochodzą telefony i mejle" - stwierdził Michał Laskowski. "To się gromadziło gdzieś w sekretariacie" - dodał.
"Nikt nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie mogło to mieć konsekwencje procesowe czy inne. (...) W pewnym momencie zostało to wywalone po prostu. Tak się w sądach dzieje" - uzasadniał to, że pocztówki trafiły do niszczarki.