Pierwsza dama USA Melania Trump odwiedziła w czwartek dzieci imigrantów w ośrodku odosobnienia w Teksasie. Polityka prezydenta Donalda Trumpa, zgodnie z którą dzieci oddzielano od rodziców zatrzymanych na granicy, wywołała protesty na całym świecie - pisze AP.
Agencja nazywa wizytę Melanii na granicy operacją ratowania wizerunku administracji Trumpa, który ucierpiał na skutek polityki "zero tolerancji" dla nielegalnych imigrantów.
Według danych resortu bezpieczeństwa narodowego 2,3 tys. dzieci zostało oddzielonych od rodziców od 5 maja do 9 czerwca wśród migrantów, którzy starają się przez Meksyk dostać do USA. Większość dzieci pochodzi z Gwatemali, Salwadoru i Hondurasu.
Skala protestów zmusiła Trumpa do zmiany stanowiska; w środę podpisał on rozporządzenie wykonawcze, na mocy którego dzieci nie będą już oddzielane od rodziców na amerykańskiej granicy.
Jeszcze w poniedziałek prezydent mówił, że "Stany Zjednoczone nie staną się obozem dla migrantów i nie będą aresztem dla uchodźców".
W czwartek podczas spotkania jego gabinetu Trump powiedział, że nakazał agencjom rządowym zajmującym się imigrantami, by połączyły rodziny, które rozdzielono w ostatnich tygodniach.
"Washington Post" podał w czwartek, że administracja Trumpa zrezygnuje z wdrażania postępowań przeciw rodzinom nielegalnych imigrantów.
Jednak prezydent zastrzegł dzień wcześniej, że korekta do przepisów imigracyjnych, jaką wprowadzi rozporządzenie wykonawcze, nie zakończy jego polityki "zero tolerancji" wobec nielegalnych przybyszy do Stanów Zjednoczonych.
Po publikacji artykułu "Washington Post" resort sprawiedliwości przekazał, że informacje dziennika nie są prawdziwe i polityka "zero tolerancji" zostanie utrzymana.
Według zmodyfikowanych przepisów rodziny z dziećmi będą objęte procedurami imigracyjnymi przed innymi migrantami.