Korsykanie żądają prawdy o skutkach katastrofy w Czarnobylu. Nie wierzą zapewnieniom francuskich władz, że nie miała ona negatywnego wpływu na ich zdrowie. Powierzyli zatem zbadanie tego… włoskim specjalistom.
Francuscy eksperci stwierdzili wprawdzie, że po przejściu radioaktywnego obłoku nad Korsyką liczba mieszkańców wyspy cierpiących na choroby nowotworowe wzrosła, ale uznali, że nie ma dowodów, iż jedno z drugim jest powiązane. Władze regionalne wyspy powierzyły więc misję znalezienia dowodów włoskim specjalistom z Centrum Szpitalnego "Galliera" w Genui, na których francuski rząd nie będzie mógł wywierać żadnych presji. Chorzy Korsykanie mają im przesyłać swoją dokumentację medyczną.
Korsykański samorząd przeznaczył na badania 400 tysięcy euro. Już w momencie katastrofy - ponad ćwierć wieku temu - francuskie władze zapewniały, że nie ma żadnego zagrożenia. Korsykanie domagają się teraz od rządu wysokich odszkodowań za to, że ich oszukano.
We wrześniu ubiegłego roku sąd w Paryżu zamknął wszczęte w 2001 roku dochodzenie w sprawie domniemanego skażenia terytorium Francji po katastrofie w elektrowni jądrowej w Czarnobylu w 1986 roku. Zdaniem ekspertów, nie było podstaw naukowych, aby kontynuować to śledztwo. Miało ono na celu wyjaśnienie, czy radziecka katastrofa miała szkodliwe skutki dla zdrowia Francuzów i czy władze tego kraju zrobiły wszystko, by zapobiec ryzyku skażenia. Jedynym oskarżonym w tej sprawie był prof. Pierre Pellerin, w latach 80. szef francuskiej Centralnej Służby Ochrony przed Promieniowaniem Jonizującym (SCPRI), który zapewniał, że radioaktywny obłok znad Czarnobyla zatrzymał się na granicy Francji. Sędziowie orzekli, że należy zamknąć to dochodzenie, bo nie ma dowodów na to, że popełnił on przestępstwo. Innego zdania jest strona cywilna procesu, reprezentowana m.in. przez francuskie Stowarzyszenie Osób Cierpiących na Choroby Tarczycy (AFTM). Przywołuje ono jeden z raportów medycznych, ujawniony latem tego roku, wskazujący na znaczący wzrost przypadków schorzeń tarczycy na Korsyce wkrótce po katastrofie czarnobylskiej.
W kwietniu tego roku w nieczynnej elektrowni atomowej w Czarnobylu rozpoczęto montaż nowego sarkofagu. Ma on przykryć stare betonowe zabezpieczenie czwartego reaktora siłowni, który został zniszczony w eksplozji w 1986 roku. Budowa nowego sarkofagu, przypominającego olbrzymi hangar, chłonie około miliarda euro. Prace montażowe zainaugurował w 26. rocznicę katastrofy czarnobylskiej, prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Obiekt ten nie ma odpowiedników na świecie - powiedział prezydent, dziękując wspólnocie międzynarodowej za wsparcie finansowe budowy nowego sarkofagu. Nowe pokrycie czwartego reaktora powstanie z elementów, które zostaną nasunięte nad stary sarkofag przykrywający reaktor z paliwem jądrowym. Zabezpieczenie, które buduje francuski koncern Novarka, będzie gotowe w 2015 roku.
Wybuch czwartego reaktora elektrowni atomowej nastąpił 26 kwietnia 1986 roku i doprowadził do skażenia ok. 150 tys. kilometrów kwadratowych powierzchni Ukrainy, Białorusi i Rosji. Najbardziej ucierpiała Białoruś. Substancje radioaktywne dotarły też nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu - do Grecji i Włoch. Specjaliści wciąż nie potrafią ustalić, ile było śmiertelnych ofiar katastrofy. Według ocen Światowej Organizacji Zdrowia liczba zmarłych na raka wywołanego przez skażenie po wybuchu w elektrowni, może sięgać nawet 9 tysięcy. Bezpośrednio w wyniku katastrofy, z powodu odniesionych ran oraz wskutek napromieniowania zginęło 31 osób. Byli to obecni na miejscu pracownicy elektrowni oraz strażacy, próbujący zapobiec rozprzestrzenianiu się pożaru. Po katastrofie wysiedlono ok. 300 tys. osób, mieszkających w promieniu 100 km od elektrowni. Strefa wokół Czarnobyla wciąż jest zamknięta.