W Izraelu ruszyły wybory do parlamentu. Przedwyborcze prognozy wskazują na wygraną prawicowej koalicji partii Likud i Nasz Dom Izrael oraz wróżą trzecią kadencję obecnemu premierowi Benjaminowi Netanjahu.
Partie rządzące - prawicowy Likud Netanjahu oraz skrajnie nacjonalistyczny Nasz Dom Izrael byłego ministra spraw zagranicznych Awigdora Liebermana - startują ze wspólnej listy. Według sondaży mogą liczyć na ok. 32 mandaty, co daje im słabszą niż obecnie, ale wciąż silną pozycję w parlamencie (Knesecie). Szanse na drugie miejsce w wyborach (ok. 17 mandatów) ma Izraelska Partia Pracy (Awoda). Jej szefowa Szeli Jachimowicz zapowiedziała już jednak, że nie wejdzie w koalicję z Netanjahu. Głównym rywalem Likudu w walce o podobny elektorat jest Żydowski Dom - prawicowa partia religijna charyzmatycznego polityka Naftalego Benneta, który obiecuje przywrócenie "żydowskich wartości" w polityce. Przedwyborcze badania opinii publicznej dają tej partii szansę na największy awans polityczny - z pozycji najsłabszego ugrupowania w tej kadencji Knesetu do rangi trzeciej siły politycznej w Knesecie, dysponującej w nim ok. 14 miejscami.
Komentatorzy przewidują, że nowa koalicja, która może się wyłonić z tych wyborów, będzie jeszcze bardziej prawicowa niż obecna i w dalszym ciągu nie będzie zainteresowana rozmowami z Palestyńczykami, co może spotkać się z niechęcią ze strony UE i USA. Dlatego też - wskazują - Netanjahu może zaprosić do koalicji partię centrową, której rola ograniczy się do łagodzenia wizerunku radykalnie prawicowego rządu. Lokale wyborcze będą otwarte w godzinach 7-22 (6-21 czasu polskiego). Do głosowania uprawnionych jest ponad 5,5 mln z ok. 7,6 mln obywateli Izraela, w tym ok. 800 tys. Palestyńczyków. Do udziału w wyborach nie mają prawa Palestyńczycy z Jerozolimy Wschodniej, okupowanej przez Izrael od 1967 roku; mają oni status rezydentów.