Za przykładem Częstochowy do finansowania in vitro przymierzają się rajcowie innych miast - informuje "Gazeta Wyborcza". "Naszym śladem idą już radni w Katowicach, w Sosnowcu, a także w Poznaniu" - mówi dziennikowi poseł SLD Marek Balt, sprawozdawca lewicowego projektu ustawy o in vitro.
Udało się przełamać niemoc, że w Polsce nie da się zrobić tego, czego oczekują ludzie - ocenia Balt. Jak twierdzi, radni z Katowic, Sosnowca czy Poznania "zgłaszają wnioski do przyszłorocznych budżetów, proszą o nasze projekty uchwał, program zdrowotny, by go dostosować do potrzeb swoich miast". W czwartek częstochowscy radni jako pierwsi w Polsce zdecydowali, że będą wspierać finansowo procedury in vitro dla bezdzietnych małżeństw - kościelnych, cywilnych bądź konkordatowych. Pary te muszą być zameldowane w Częstochowie co najmniej od roku, a wymagany wiek kobiety, która miałaby poddać się zabiegowi, to 20-37 lat. Małżeństwa spełniające te kryteria mogą liczyć na dopłatę do zabiegu w wysokości 3 tys. zł, jeśli in vitro jest ich jedyną szansą na własne dziecko.
Uchwała samorządowców z Częstochowy podzieliła scenę polityczną. Donald Tusk nie wykluczył decyzji o szybkiej ścieżce administracyjnej i opisania procedur in vitro w rozporządzeniu ministra zdrowia - bez czekania, aż Sejm zdecyduje się na ustawę. Pomysł popiera Małgorzata Kidawa-Błońska, autorka liberalnego projektu w sprawie in vitro - jednego z dwóch, jakie powstały w PO. Równocześnie podkreśla, że decyzja Częstochowy nie przyspieszy sejmowych prac. Do rozstrzygnięcia kolejno są kwestie: bioetyczne, skoro Polska podpisała, ale jeszcze nie ratyfikowała konwencji w tej sprawie, kwestie medyczne, standaryzacja zabiegów in vitro, i w końcu komu, w jakich przypadkach i jak wysoka refundacja przysługuje - wylicza.
Krytyczny wobec decyzji częstochowian jest zaś były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha z PiS. Częstochowianie nie mają innych potrzeb zdrowotnych? Czy były podstawy prawne, by przeznaczyć publiczne pieniądze na in vitro? - pyta w rozmowie z gazetą.
Uznanie dla częstochowskich radnych podkreśla natomiast Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota. Równocześnie jednak zaznacza: To tymczasowe rozwiązanie. Pełne uporządkowanie sprawy leży w rękach premiera, ale ten nie panuje nawet nad własnym klubem. Stąd pomysł z rozporządzeniem omijającym Sejm, które da przeciwnikom in vitro oręż do ręki, że jest niezgodne z prawem.