Szef Rady Europejskiej Donald Tusk przypieczętował zamrożenie przymusowej relokacji uchodźców. Zaproponował w najnowszej wersji projektu końcowych wniosków ze szczytu przywódców 28 krajów, który odbędzie się pod koniec tygodnia, by decyzję sprawie relokacji odłożyć na później - dowiedziała się dziennikarka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginion.

Już na początku tego miesiąca okazało się, ze reforma azylowa (jej najbardziej kontrowersyjnym elementem jest właśnie stały mechanizm rozdziału uchodźców w sytuacjach kryzysowych) jest w impasie. Propozycje kompromisowe składane przez przewodniczącą do końca czerwca w UE Bułgarię (którą wysługiwała się Komisją Europejską forując swój projekt) okazały się nie do przyjęcia praktycznie dla wszystkich krajów. 

Nie tylko Polska i Grupa Wyszehradzka nie zgadzały się na ten mechanizm, ale przed wszystkim Niemcy uznały, że jest on za mało ambitny, a Włochy, że nie rozwiązuje ich problemu. Dochowanie terminu czerwcowego w którym miała nastąpić polityczna zgoda co do relokacji - okazało się nie do utrzymania.

Zdaniem Tuska sprawa wymaga "dodatkowej pracy, by znaleźć równowagę między solidarnością a odpowiedzialnością".

W dokumencie dotyczącym wniosków końcowych napisano, że nadchodząca prezydencja austriacka jest proszona, by kontynuować ten temat. Co to oznacza? To oznacza, że Tusk proponuje, aby sprawę relokacji zamrozić na dłuższy czas, a może nawet na zawsze.

Austria, która obejmuje przewodnictwo w Unii od lipca zamierza raczej zająć się szukaniem zgody wśród krajów UE na tworzenie centrów dla uchodźców poza granicami Unii, niż szukaniem porozumienia w kwestii ich relokacji. Ponadto zbliżają się wybory do PE (kampania wyborcza już się rozpoczęła) i nikt nie będzie chciał, żeby kwestia podziału uchodźców przysporzyła głosów populistom.

To tak naprawdę śmierć tego kontrowersyjnego pomysłu forsowanego przez ostatnie lata przez KE Jean-Claude’a Junckera. Tusk już kilka miesięcy temu zaznaczył w liście do przywódców, że relokacja tylko dzieli kraje UE. Przeciwko temu projektowi zdecydowanie opowiedziała się Grupa Wyszehradzka.

Zdaniem jednego z dyplomatów, z którym rozmawiała dziennikarka RMF FM - Tusk może mieć satysfakcję, bo  zrozumiał o wiele lepiej i wcześniej niż szef KE Jean Claude Juncker, że relokacja przyniosła w UE tylko rozczarowanie. Gdy napisał w liście do przywódców krytycznie o relokacji, to rzucono się na niego jakby obrażał jakąś świętość - stwierdził rozmówca. Jego zdaniem Tusk wykazał się "lepszym instynktem politycznym niż Juncker, który - żeby to samo zrozumieć - musiał zwoływać specjalny miniszczyt".

Oczywiście na odejście od tego projektu (zapis zaproponowany w dokumencie przez Tuska) muszą się zgodzić kraje członkowskie z Niemcami na czele. Jednak niedzielny miniszczyt pokazał, że istnieje raczej szeroka zgoda co do tego, że relokacja jest już przeszłością.

Pomysł ten może wracać jednak w różnych postaciach czy w porozumieniach w sprawie migracji węższych grup krajów, które nadal będą grozić sankcjami tym państwom, które postawiły nie przyjmować uchodźców z Włoch czy Grecji.

(nm)