Przed specjalnym sądem w stolicy Islandii Reykjaviku rozpoczął się proces byłego premiera Geira Haardego, któremu zarzuca się odpowiedzialność za załamanie się systemu finansowego kraju w 2008 roku. Sąd, Landsdomur, zebrał się po raz pierwszy od jego utworzenia w 1905 roku.
Były szef islandzkiego rządu na procesie przed specjalnym sądem, odpowiednikiem polskiego Trybunału Stanu, pojawił się w towarzystwie małżonki. 60-letni Haarde nie przyznaje się do winy. Jest jedynym islandzkim politykiem, który ma odpowiadać za załamanie się finansów publicznych sprzed trzech lat.
Kilka miesiący temu Geir Haarde nazwał proces "farsą" oraz "polityczną zemstą, za którą stoją starzy wrogowie". "Ocaliliśmy kraj przed bankructwem" - twierdził Haarde. Według niego, jego rząd uniknął błędów popełnionych przez Grecję i Irlandię, pozwalając na upadek banków.
Według Atliego Gislasona, przewodniczącego komisji, który przygotował zarzuty, największym przewinieniem premiera było zaniedbanie. "Złą rzeczą, którą zrobił, było to, że nic nie zrobił" - ocenił Gislason, cytowany przez dziennik "New York Times".
W 2003 roku dokonano prywatyzacji islandzkich banków państwowych, co doprowadziło kraj na krawędź załamania gospodarczego. Po prywatyzacji banki niebywale rozwinęły swą aktywność międzynarodową, tak że ich aktywa dziewięciokrotnie przekraczały wysokość islandzkiego PKB. Kryzys, który w 2008 roku dotknął Islandię, zmusił rząd w Reykjaviku do znacjonalizowania 90 procent sektora bankowego. Od całkowitego krachu uratowała Islandię natychmiastowa pomoc finansowa Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Rząd Haardego ustąpił na początku 2009 roku, po długotrwałych protestach społecznych, których uczestnicy zarzucali władzom nieudolność w obliczu kryzysu gospodarczego.